Od początku spotkania lepiej grali Trail Blazers, których przewaga w drugiej kwarcie wynosiła już 17 punktów. Filadelfijczycy zdołali jednak ją zniwelować i w ostatniej części gry nie brakowało emocji.
Na 4.23 przed ostatnią syreną to 76ers wygrywali 114:108, ale później przez ponad dwie minuty nie potrafili trafić do kosza. Trail Blazers wykorzystali ich niemoc zdobywając 12 punktów z rzędu. Tej przewagi już nie zmarnowali.
"Jeszcze przed spotkaniem powiedziałem sobie, że od pierwszej sekundy będę atakował. I tego się trzymałem" - powiedział Lillard, który trafił 16 z 28 rzutów z gry i 15 z 16 rzutów wolnych.
Dla 76ers znacznie dotkliwsza od porażki może być strata Joela Embiida. Kameruński środkowy z powodu kontuzji lewego stawu skokowego parkiet opuścił już w pierwszej kwarcie.
"W tym momencie nie wiem wiele o urazie. Musimy zaczekać na szczegółowe badania" - przyznał trener Brett Brown.
Świetne spotkanie minionej nocy rozegrał także Austin Rivers. Rezerwowy rozgrywający Houston Rockets uzyskał 41 punktów, co jest jego rekordem kariery. Teksańczycy wygrali z Sacramento Kings 129:112.
"Wierzę, że jestem solidnym strzelcem. Gram jednak w zespole, który oczekuje ode mnie innych rzeczy. Mamy w składzie świetnie rzucających Jamesa Hardena i Russella Westbrooka, więc moja rola zwykle jest inna. Trzeba takie rzeczy akceptować, bo najważniejszy jest wynik drużyny" - podkreślił 28-latek.
Kluczowa dla losów spotkania okazała się trzecia kwarta, w której Rockets osiągnęli aż 22 punkty przewagi.
Rozgrywki przerwane w marcu z powodu pandemii koronawirusa wznowiono 30 lipca. Wszystkie mecze odbywają się w zamkniętym ośrodku Disney World w Orlando.