Po wyrównanej pierwszej kwarcie, w drugiej Celtics zbudowali aż 17-punktowe prowadzenie. Nie utrzymali go jednak długo. Trzecią część gry przegrali 17:37.
Kiedy na zegarze do końca spotkania pozostawało nieco ponad cztery minuty bostończycy ponownie wygrywali, tym razem 94:89. Również tej przewagi nie potrafili utrzymać. Przez następne trzy minuty zdobyli tylko jeden punkt, a Heat aż 13.
"Chyba lubimy sami utrudniać sobie zadanie. Pozwalamy uciec rywalom na ponad dziesięć punktów, a potem i tak ich pokonujemy" - powiedział skrzydłowy Heat Jimmy Butler.
W pierwszym meczu Celtics mieli 14 punktów przewagi na początku czwartej kwarty, a ostatecznie po dogrywce wygrali Heat 117:114.
Wśród pokonanych najlepszy był w czwartek Kemba Walker, który zdobył 23 punkty.
Po spotkaniu Celtics mieli w szatni głośną, ożywioną dyskusję, ale twierdzą, że nie było w niej niczego niezwykłego.
"Jesteśmy sfrustrowani i to naturalne. Nie możesz być zadowolony, jeśli przegrywasz. Nie wydarzyło się jednak nic dziwnego. To była zwykła rozmowa o meczu" - podkreślił skrzydłowy Jayson Tatum.
W piątek rozpocznie się rywalizacja w finale Konferencji Zachodniej, do którego dotarły ekipy Los Angeles Lakers i Denver Nuggets.
Od wznowienia sezonu, przerwanego ze względu na pandemię koronawirusa, wszystkie spotkania ligi NBA odbywają się w zamkniętym ośrodku Disney World pod Orlando na Florydzie.