Decydująca dla losów meczu była druga kwarta, którą walczący o pierwsze w historii mistrzostwo NBA gospodarze wygrali różnicą 14 punktów i zbudowali bezpieczną przewagę. Od wyniku 37:35 "Słońca" już nie oddały prowadzenia.

Reklama

Najjaśniej tego wieczoru świeciła jednak gwiazda Giannisa Antetokounmpo. Grek zdobył dla "Kozłów" 42 punkty, miał 12 zbiórek i cztery asysty, ale zabrakło mu wsparcia kolegów. Jrue Holiday uzyskał 17 punktów, a Khris Middleton - 11. Obaj, podobnie jak cały zespół, przy niskiej skuteczności, szczególnie rzutów "za trzy" (niecałe 30 proc.).

Suns nie znaleźli sposobu na dwukrotnego (2018-19) najlepszego gracza sezonu zasadniczego, ale nie przeszkodziło im to w odniesieniu zwycięstwa.

Devin Booker był liderem gospodarzy z dorobkiem 31 punktów (siedem "trójek" z 20 drużyny), Mikal Bridges dodał 27 punktów, a Chris Paul - 23.

Gramy po to, żeby "strzelać bramki", ale nie zapominamy o obronie. Dbamy o balans między tymi elementami, ale i o zrównoważony atak. U nas nie ma "egoistycznych napastników" - tłumaczył trener ekipy z Arizony Monty Williams, używając porównań piłkarskich, jakby chciał nawiązać do rozgrywanych jednocześnie mistrzostw Europy.

Filozofię i taktykę Suns najlepiej obrazuje jedna z akcji rozpoczęta przez Paula, w której po asyście Bookera do kosza trafił środkowy Deandre Ayton, ale wcześniej wymienionych zostało 10 podań, a piłka przeszła przez ręce każdego z pięciu zawodników przebywających na boisku.

Teraz rywalizacja przeniesie się do Milwaukee.

Reklama

Zapominamy, że prowadzimy 2-0 i potraktujemy najbliższy mecz niczym siódme, decydujące starcie. Zresztą do każdego podchodzimy w ten sposób. Wiemy, że Bucks to świetna drużyna, a do tego będzie podrażniona i zdeterminowana - przyznał Booker.

To nowa sytuacja dla "Słońc", które po raz trzeci grają w wielkim finale, ale nigdy w nim prowadziły.

Z kolei zespół Bucks już w tegorocznym play off przegrywał z Brooklyn Nets 0-2 i potrafił odwrócić losy serii. Teraz Antetokounmpo i jego koledzy liczą też na wsparcie publiczności, która po raz pierwszy od 1974 roku będzie oglądać finał.

Wiemy, w jakim położeniu się znaleźliśmy. Wracamy do domu, ale chcemy ponownie zawitać do Phoenix na piąty mecz przy remisie 2-2 - podkreślił grecki koszykarz.