Propozycja objęcia stanowiska dyrektora sportowego kadry była zaskoczeniem? Kiedy ją pan usłyszał?
W zasadzie jest to kwestia ostatnich dni. Żyliśmy w przeświadczeniu, że trenerem nadal będzie Mike Taylor, więc stało się to niespodziewanie i bardzo szybko. Dowiedziałem się o zmianie kilka dni temu. Długo się nie zastanawiałem, bo wyznaję zasadę, że reprezentacji Polski nigdy nie powinno się mówić nie. Dla mnie to będzie fajne przejście na drugą stronę parkietu.
Łatwo będzie zamienić koszulkę zawodnika reprezentacji na garnitur jej dyrektora?
Na pewno niełatwo, bo jako zawodnicy mamy najłatwiejszą pracę na świecie, gdyż robimy to, co kochamy. W moim przypadku zmiana będzie jednak o tyle przyjemna, że oglądam bardzo wiele spotkań, interesuję się koszykówką i w zasadzie mogę o niej rozmawiać dzień i noc. Fajnie, że będę mógł współpracować z Igorem Miliciciem, bo to człowiek, który niekonwencjonalnie i z wielkimi sukcesami prowadzi swoje zespoły. Niejednokrotnie swoje pomysły wprowadza jako pierwszy do Polski.
Idzie pan w ślady innej legendy reprezentacji, nieodżałowanego Adama Wójcika, który w 2009 roku podczas Eurobasketu w Polsce był w sztabie szkoleniowym drużyny biało-czerwonych, prowadzonej przez Mulego Katzurina.
Wielkie docenienie i wsparcie, jakie teraz otrzymałem ze strony kierownictwa PZKosz jest dla mnie bardzo budujące. Na pewno trzy, cztery tygodnie temu o tym nie myślałem, bo plany były inne. Natomiast myślę, że trzeba się zgodzić z wszystkim, co Igor chce zaproponować - odmłodzenie, przejście w modny obecnie europejski trend - koszykówkę fizyczną, intensywną. Tą drogą musimy podążać, mamy młodych, utalentowanych chłopaków. Oni potrzebują teraz dostać wsparcie od wszystkich. Muszą też zacząć odczuwać, że polska kadra na nich czeka. Wybierając drużyny czy kierując swoją karierą - wiedzieć, że w kraju będzie się na nich stawiać. Tak daleko zajdziemy, jak oni będą robić postępy.
Rozegrał pan w reprezentacji 210 spotkań. Czy najbliższy mecz kadry będzie pana ostatnim w roli zawodnika? Rozmawialiście o oficjalnym pożegnaniu?
Szczerze mówiąc, nie. To będą chyba zbyt ważne spotkania. Może w wakacje zrobimy jakiś mecz z reprezentacją dziennikarzy...
Na czym w pana rozumieniu polega rola dyrektora sportowego reprezentacji. Dotychczas pełnił ją Marek Popiołek. Czym pan będzie się zajmował?
Przede wszystkim będę w jakimś sensie przedłużeniem myśli trenera Igora Milicicia - czy we współpracy z prezesem czy z zawodnikami. Z pewnością będę mógł swoim doświadczeniem, wiedzą na temat poszczególnych graczy podzielić się z selekcjonerem. Oczywiście, finalnie to on będzie podejmował decyzję, ale myślę, że mam na tyle doświadczenia i wiedzy, że się przydam.