Zwycięstwo Anwilu w Pucharze Europy FIBA to osiągnięcie bez precedensu w polskiej koszykówce klubowej. Najbliżej był 20 lat temu Prokom Trefl Sopot w Pucharze Europy FIBA, powstałym w efekcie reorganizacji rozgrywek i połączenia Pucharu Saporty i Pucharu Koraca. Trefl przegrał jednak wówczas jednym punktem w finale z Arisem Saloniki.

Reklama

Włocławianie jechali do Francji z czteropunktową zaliczką z pierwszego spotkania. Mecz był niezwykle intensywny, a gospodarze - szczególnie w pierwszej połowie - byli momentami zespołem lepszym. Po przerwie włocławianie dali jednak prawdziwy koncert i to oni wznieśli do góry europejskie trofeum. Zespół trenera Przemysława Frasunkiewicza pokazał w wielu momentach niezwykle efektowną, kombinacyjną koszykówkę i przeciwstawił się skutecznie silniejszemu na papierze rywalowi z ligi francuskiej.

Anwil uciszył miejscową publiczność, która szczelnie wypełniła halę w Cholet. W końcówce spotkania słychać było już tylko kilkudziesięciu fanów z Włocławka, którzy pojechali za swoim zespołem do Francji. Polski zespół do triumfu poprowadzili dwaj gracze, którzy przychodzili do klubu w trakcie sezonu. 20 punktów rzucił Victor Sanders, 16 oraz dziewięć zbiórek dołożył Malik Williams. Dodać trzeba, że nie były to oczywiste transfery, bo gracze ci w poprzednich zespołach generowali pewne kłopoty wychowawcze, pozaboiskowe.

Świetną partię w środowy wieczór rozgrywał także Kamil Łączyński. Doświadczony rozgrywający prowadził bardzo mądrze grę włocławian. W drugiej połowie - szczególnie w nerwowej końcówce - tak rozdzielał piłki, że w dogodnych sytuacjach faulowani byli jego koledzy. Sanders pewnie wykorzystywał rzuty osobiste, a gospodarze nie trafiali prób rozpaczy z bardzo dużej odległości. Nie pomógł im nawet bardzo dobry występ Dominica Artisa, który zdobył 23 punkty.

Reklama

Włocławianie trafili w środę 13 razy za trzy punkty przy siedmiu celnych próbach z dystansu rywali. Gospodarze byli minimalnie lepsi na tablicach, ale to Anwil potrafił w najważniejszych akcjach powstrzymać ataki Cholet i przejmować piłki po niecelnych rzutach za trzy punkty.

W dwumeczu polski zespół był lepszy i wygrał europejskie rozgrywki zasłużenie. Na uwagę zasługuje bardzo dobre przygotowanie taktyczne podopiecznych trenera Frasunkiewicza. Polacy wykorzystywali bardzo mądrze fakt nieco mniejszej mobilności bardzo wysokich podkoszowych graczy Cholet. Momentami rozrzucali piłkę w ataku tak szybko, że dobry zespół z ligi francuskiej był bardzo zagubiony.

Puchar do góry wzniósł kapitan zespołu Kamil Łączyński. Dla niego to także szczególny moment, bo wrócił do Anwilu w 2021 roku, żeby znów odnosić z tym zespołem sukcesy. To on był bowiem jednym z architektów dwóch mistrzostw kraju dla zespołu z Włocławka w 2018 i 2019 roku. Potem drogi klubu i reprezentanta Polski się rozeszły, ale nikt na pewno nie żałuje teraz ponownego nawiązania współpracy.

Reklama

Podobnie rzecz się ma z podkoszowym Josipem Sobinem. On także wygrywał polską ekstraklasę z Anwilem dwa razy, a potem odszedł i grał m.in. w Stali Ostrów Wielkopolski. Wrócił do Włocławka w 2022 roku i tak jak ze Stalą awansował do finału europejskiego pucharu. Tym razem udało mu się go jednak wygrać.

Cholet Basket - Anwil Włocławek 78:80 (18:20, 24:17, 15:21, 21:22)
Anwil Włocławek: Victor Sanders 20, Malik Williams 16, Phillip Greene 11, Lee Moore 10, Josip Sobin 8, Luke Petrasek 7, Michał Nowakowski 4, Kamil Łączyński 4, Maciej Bojanowski 0, Dawid Słupiński 0
Najwięcej dla Cholet: Dominic Artis 23, Perry Ellis 17, T.J. Campbell 11

autor: Tomasz Więcławski