Jestem bardzo zadowolona, kamień spadł mi z serca. Eliminacje są dla mnie trudne, pokonałam wysokość 1,94 m, jestem w finale i przede mną nowy konkurs w sobotę. Nie rozpamiętuję kwalifikacji, idę dalej - powiedziała.

Trenująca ze swoim mężem Michałem zawodniczka Podlasia Białystok zapewniła, że jest w bardzo dobrej dyspozycji i jest w stanie powalczyć o wysoką lokatę.

Jestem przygotowana i jestem w dobrej formie. Mam nadzieję, że finał się potoczy tak, żebym mogła to wykorzystać. Teraz czeka mnie tylko mały rozruch i odpoczynek - dodała.

Lićwinko, brązowa medalistka halowych mistrzostw świata z Portland (2016), nie chciała jednak składać żadnych deklaracji.

Reklama

Niczego nie obiecuję. Cieszę się, że jestem w finale i tam naprawdę postaram się zrobić swoje. Na pewno chciałabym skoczyć rekord życiowy, który nie jest poprawiony od trzech lat, a wiem, że stać mnie na wysokie skakanie - zapewniła.

Już eliminacje pokazały, że finał może stać na bardzo wysokim poziomie. Aż 17 zawodniczek przeskoczyło wymaganą wysokość 1,94 m i będzie walczyć o medale.

Na pewno mocne będą Chorwatka Blanka Vlasic i Hiszpanka Ruth Beitia. Będzie trzeba na pewno skakać powyżej dwóch metrów, ale skocznia jest bardzo dobra, więc nic tylko rywalizować - podkreśliła.

Finał skoku wzwyż zaplanowany jest na sobotę na godz. 20.30 czasu lokalnego (w Polsce będzie wówczas noc z soboty na niedzielę o 1.30).