Po ceremonii medalowej była konferencja prasowa i kontrola antydopingowa, na szczęście u mnie szybko poszło, bo dużo piłam podczas konkursu, pobranie krwi. W 15 minut było po wszystkim. Po zawodach spotkałam się jeszcze z najbliższymi na stadionie i wróciłam do hotelu - opowiadała.

W wąskim gronie pozwoliła sobie na... jedno piwo.

Spotkaliśmy się w pubie, wypiłam jedno piwo i poszłam grzecznie spać. Po tym konkursie jakoś szybko zasnęłam, chyba dzięki temu piwku. Nie ukrywam, że byłam spragniona, ale wypiłam tylko po to, żeby zasnąć. Emocje opadają, ale trzeba na to trochę czasu - przyznała.

Reklama

To trzeci złoty medal mistrzostw świata w karierze Włodarczyk. Czeka jeszcze na czwarty – w Moskwie w 2013 roku przegrała z Tatianą Łysenko, ale Rosjanka została zdyskwalifikowana i to kwestia czasu, kiedy złoto trafi do Polki.

Reklama

W Londynie podopieczna Krzysztofa Kaliszewskiego czuje się jak w domu i tak traktują ją też kibice. Nie tylko biało-czerwoni, ale także brytyjscy.

Przed eliminacjami i finałem nie byłam zamknięta w pokoju. Starałam się ten wolny czas spędzać poza hotelem. Spacerowałam, poszłam na kawę, coś zjadłam, spotkałam mnóstwo Polaków i to było dla mnie bardzo miłe. To było też dodatkowe wsparcie - mówiła.

I faktycznie tak jest. Jak wychodzi na ulicę niemal wszyscy na nią spoglądają, niektórzy mają odwagę żeby podejść, poprosić o autograf, wspólne zdjęcie.

Na stadionie była też wspaniała atmosfera. Mnóstwo polskich kibiców. Jak wchodziłam do koła, słyszałam jak mi dopingują, ale liczbę polskich kibiców, jaka zasiadła na moim finale, dopiero zobaczyłam jak zrobiłam rundę honorową. Na pewno sprawiłam Polakom mnóstwo radości - przyznała.

Włodarczyk złoto wywalczyła wynikiem 77,90 m. To znacznie poniżej jej oczekiwań. Na Stadionie Olimpijskim chciała poprawić własny rekord globu, który wynosi od zeszłego roku 82,98 m.

Pozostał niedosyt, bo wiedziałam, że jest to do zrobienia. Trochę mi plany pokrzyżowały problemy z palcem, które się pojawiły podczas mistrzostw świata. Zła jestem nadal i chyba mi to szybko nie przejdzie, a to jest chyba też dobry znak, że mam jeszcze ambicję i motywacje do dalszej pracy i by powalczyć w tym roku. Wszystko będzie zależne od tego, jak szybko zregeneruje się mój palec - powiedziała.

Zawodniczka RKS Skra Warszawa ma przed sobą jeszcze jeden start – 15 sierpnia w Memoriale Kamili Skolimowskiej na PGE Narodowym.

Tak szybko sezonu jeszcze nigdy nie kończyłam. Nie mogę na pewno dopuścić do tego, że przez 3,5 miesiąca będę miała wakacje. Muszę coś wymyśleć, ale na pewno parę tygodni odpocznę – zapowiedziała.