Zmian będzie niewiele. Przygotowania zaczęłam w Arłamowie, teraz jestem w Katarze, potem w planach mamy zgrupowania w RPA i Stanach Zjednoczonych. To sprawdzony schemat, więc nie ma sensu teraz czegoś szukać na siłę. Ponieważ jednak zdecydowałam się na przygotowania do igrzysk w 2020 roku, będziemy na pewno zwiększać stopniowo objętości treningowe. Z roku na rok muszę jednak bardziej uważać, bo nie staję się młodsza - powiedziała zawodniczka warszawskiej Skry.
Włodarczyk od lat jest niepokonana, mimo wszystko motywacji jej nie brakuje. Tym bardziej po sezonie, w którym znowu wszystko wygrała, ale... nie poprawiła własnego rekordu świata w rzucie młotem (82,98).
Wiem, że mnie na to stać. Oczywiście był zawód, że się nie udało, ale podchodzę teraz do tego z dystansem. To dało mi tylko jeszcze większego kopa do treningów w kolejnym roku - przyznała.
Po raz pierwszy dwukrotna mistrzyni olimpijska powiedziała też wprost, że podejmuje wyzwanie i chce wystąpić w igrzyskach w Tokio.
Zostały trzy lata. Czy coś się wydarzy po drodze? Teraz trudno cokolwiek wyrokować. Na razie decyzja zapadła i nie ukrywam, że fajnie by było powalczyć o trzeci złoty medal olimpijski. Na pewno będzie o to trudniej, bo nie jestem coraz młodsza, ale z optymizmem patrzę na kolejne sezony - powiedziała.
Stolicę Japonii dobrze poznała już w tym roku. Pojechała tam na wakacje i przekonała się do... sushi.
Nigdy wcześniej nie byłam w tym kraju. Chciałam zobaczyć jak to tam wygląda i zrobiłam taki mały rekonesans przed igrzyskami. Zdecydowanie łatwiej będzie mi dzięki temu funkcjonować. Wiem, co będę mogła jeść, a czego nie za bardzo, więc wakacje były bardzo udane. Wróciłam zachwycona i myślę, że będą to pod względem organizacyjnym bardzo dopracowane igrzyska - oceniła.
Po raz pierwszy miała też okazję, by spróbować sushi. W Polsce nie dała się do tego namówić.
Uznałam, że trzeba spróbować. Polubiłam, ale pokochałam to chyba nie. Teraz jak będą serwowane takie dania, to już sobie z nimi poradzę - zapewniła.
W trakcie pobytu w Kraju Kwitnącej Wiśni odwiedziła także redakcję miejscowego magazynu lekkoatletycznego, z którym nawiązała kontakt jeszcze przed igrzyskami w Rio de Janeiro.
W 2016 roku dostałam od nich maila, że chcieliby przeprowadzić ze mną wywiad. Sesję zdjęciową zrobiliśmy w Warszawie i przed igrzyskami w jednym z numerów magazynu zostało to opublikowane. Po powrocie z Rio znowu nawiązał się kontakt, a teraz jadąc do Japonii odezwałam się sama do nich, a oni zaprosili mnie do redakcji. To było miłe tym bardziej, że w tym roku magazyn obchodził 50-lecie istnienia - dodała Włodarczyk.
Obecnie czterokrotna medalistka mistrzostw świata, w tym trzy razy złota, przebywa w Katarze. W Dausze pozostanie do 20 grudnia.
Tutaj robię już pierwsze piruety z młotem, bo na zgrupowaniu w Arłamowie był tylko trening techniczny w hali z innymi przyrządami oraz wprowadzenie do treningu siłowego. Teraz już ciężka praca. Objętościowo też trochę dołożymy, bo trener musi przygotować cały cykl pod igrzyska w Tokio. Najtrudniejsze pewnie będzie sześciotygodniowe zgrupowanie w USA - powiedziała.
W Katarze Włodarczyk ma idealne warunki przygotowań. Oprócz obiektów wysokiej klasy, ma też odpowiednią temperaturę.
Teraz najważniejsza jest obudowa, trening funkcjonalny, żeby przygotować organizm do dużych obciążeń. Elementy treningu technicznego będą powoli wprowadzane. Najbardziej się cieszę, że w końcu mogę znowu rzucać, bo tak naprawdę miałam przerwę od Memoriału Kamili Skolimowskiej w połowie sierpnia i od tamtej pory nie kręciłam młotem. Byłam stęskniona - przyznała.
Święta i Sylwestra Włodarczyk spędzi w Polsce z najbliższymi.
Pewnie wystrzałowego Sylwestra w tym roku nie będzie, bo pięć dni później jest Bal Mistrzów Sportu. Trzeba będzie się oszczędzać. Imprezę w tym roku urządzam w Warszawie, będzie u mnie w mieszkaniu. Zjeżdża się do mnie rodzina i najbliżsi. To jedyny okres, kiedy mogę pobyć u siebie - zaznaczyła.