- Jeżeli dobrze pamiętam to miejsce, to trudno było jednak jechać ścieżką rowerową, kiedy przegapi się zjazd na nią. Ta nowo stworzona ścieżka znajdowała się tam na długości około 800 metrów i poza wjazdem na trawnik i krawężnik nie było innej możliwości dostania się na nią w sytuacji, gdy przegapiłem zjazd. Zresztą ona nie miała początku, więc wygląda na część dużej inwestycji, ale na razie nieskończonej. Właśnie o ten krawężnik wyrżnąłem, kiedy jeden z kierowców postanowił wyegzekwować nakaz jazdy po ścieżce i zepchnął mnie z drogi - opowiadał Plawgo z rozmowie z Onet Sport.

Reklama

- Oczywiście to była moja wina, że przegapiłem zjazd i teoretycznie po tej drodze nie powinienem jechać. Rzadko jednak tam jeżdżę. Poza tym zobaczyłem, że to krótki odcinek, więc stwierdziłem, że pojadę już szosą. Tyle tylko, że bylem mijany przez kilka samochodów. Każdy z nich zachowywał należytą odległość. Jeden jednak postanowił sam wymierzyć sprawiedliwość - dodał.

Bardzo serdecznie pozdrawiam sympatycznego kierowcę białego BMW śpieszącego się dzisiaj do Smolca. Mam nadzieję, że Szanowny Pan zdążył. To nic, że czyimś kosztem, bez zachowania odległości i inne takie mało istotne. Ja dobrze życzę. Np. biegunki, w najmniej oczekiwanym momencie – napisał Plawgo po wypadku na Twitterze. Potem wpis został usunięty.

- Zamieściłem post na Twitterze, ale już go usunąłem, bo zaczął budować masę negatywnych emocji. Nie odżegnuję się jednak od tego, co się wydarzyło - powiedział lekkoatleta.