Amerykanin tymczasowo zawieszony został w czerwcu. Podano, że powodem jest naruszenie przepisów antydopingowych dotyczących miejsca pobytu.
Kara została ogłoszona przez Athletics Integrity Unit (AIU), niezależną organizację międzynarodową, powołaną przez światowe władze lekkoatletyczne do zwalczania m.in. dopingu.
Chodzi o sytuację z grudnia zeszłego roku, o czym sam zawodnik informował także w mediach społecznościowych. Amerykanin stwierdził, że 9 grudnia wyszedł na zakupy świąteczne, co może udowodnić poprzez paragony i wyciągi bankowe. Zarzucił agentom antydopingowym, iż nie próbowali się z nim skontaktować.
"Byłem bardziej niż gotowy na testy, gdyby tylko do mnie zadzwoniono" - zaznaczył w czerwcu.
Dwa pozostałe przypadki, jak napisał wówczas Reuters, miały miejsce 16 stycznia i 26 kwietnia 2019 roku.
Czołowi sportowcy podlegają skrupulatnym obowiązkom lokalizacyjnym, dotyczącym m.in. swojego adresu pobytu, obozów przygotowawczych, treningów, zawodów. Muszą regularnie informować o godzinie i miejscu, aby móc nieoczekiwanie zostać przetestowanym.
Trzy naruszenia tych obowiązków w okresie krótszym niż rok są traktowane jak wynik pozytywny i podlegają karze do dwóch lat zawieszenia.
Sprinter miał problemy już przed mistrzostwami świata 2019. Groziła mu wówczas dyskwalifikacja z powodu trzech przypadków naruszenia przepisów dotyczących pobytu, ostatecznie jednak zredukowanych do dwóch.
Coleman to jeden z najbardziej utytułowanych lekkoatletów ostatnich lat. W 2017 roku - podczas mistrzostw świata w Londynie - zajął drugie miejsce w biegu na 100 metrów oraz w sztafecie 4x100 m.
Dwa lata później wywalczył w Dausze mistrzostwo świata na 100 metrów i w sztafecie 4x100 m.
Coleman jest ponadto halowym rekordzistą świata w biegu na 60 m (6,34).