Nie nacieszyłam się zbyt długo powrotem do startów w sezonie halowym... Niestety nie zobaczycie mnie w Belgradzie. Wygląda na to, że zbyt optymistycznie oceniłam swoje zdolności w radzeniu sobie w trudnych sytuacjach albo po prostu czasu jest za mało - napisała w mediach społecznościowych Kiełbasińska.

Reklama

W tym roku zawodniczka SKLA Sopot znajdowała się w życiowej dyspozycji. Wynikiem 51,10 poprawiła 3 lutego w Ostrawie rekord Polski. Potem zmagała się z urazem. Wróciła do startów podczas halowych mistrzostw Polski w Toruniu (5-6 marca). Tam wywalczyła srebrny medal po pasjonującej, ale przegranej walce z Justyną Święty-Ersetic, która czasem 51,04 odebrała Kiełbasińskiej rekord kraju.

Tuż po mistrzostwach Polski, albo nawet i już na nich, zachorowałam na COVID. Od tygodnia nie trenuję, a z czegoś takiego z pewnością nie da się biegać na najwyższym poziomie. Na pewno nie na takim, na jaki mnie było stać w tym sezonie - przekazała Kiełbasińska.

Jak dodała najpierw było lekkie naderwanie mięśnia, "gonienie z treningiem", żeby zdążyć na halowe mistrzostwa Polski, a teraz dopadła ją choroba.

Zrobiło się trochę tego za dużo, a czasu za mało - oceniła.

Dlatego decyzja o rezygnacji z mistrzostw świata wydaje się być jedyną słuszna w tym momencie. Stawiam teraz na zdrowie i powolny powrót do treningów. Przede mną sezon letni - pełen nowych szans, z których naprawdę chcę skorzystać. Już nawet nie będę mówiła, że mam nadzieję, że bez przygód - podkreśliła.

Po rezygnacji ze startu Kiełbasińskiej w składzie reprezentacji Polski na HMŚ pozostaje 24 zawodników. Wśród nich jest pięć specjalistek od biegu 400 m, które mogą być brane pod uwagę do składu sztafetowego. Poza Święty-Ersetic, są to Natalia Kaczmarek, Iga Baumgart-Witan, Kinga Gacka i Aleksandra Gaworska.