O tym dlaczego polscy piłkarze ręczni lubią rozstrzygać wynik dopiero w końcówce meczu Robert Skrzyński rozmawiał z lewoskrzydłowym kadry Przemysławem Krajewskim.



Robert Skrzyński: Niesamowity kolejny mecz polskiej kadry, jak ocenisz to spotkanie?



Reklama

Przemysław Krajewski: Wiedzieliśmy, że to będzie bardzo ciężkie spotkanie, na taki mecz nastawialiśmy się od samego początku. Mimo, że wydawałoby się, iż kontrolujemy sytuację mając przewagę czterech bramek na dwie minuty przed końcem sami wprowadziliśmy sobie taką nerwówkę.

Reklama



Wydawało się, że będzie już spokojniej, bo od początku drugiej połowy ruszyliście, odrobiliście straty i wyszliście na prowadzenie. Ale okazało się, że znowu było nerwowe. Chyba nie potraficie dać nam spokojnej końcówki?



Tak to wygląda, że do samego końca trzymamy wynik i dramaturgię w napięciu, ale najważniejsze jest to że wygraliśmy kolejne spotkanie i że mamy zapewniony awans do kolejnej rundy.

Jesteście w drugiej rundzie, pierwszy cel został zrealizowany. Wreszcie będzie można trochę odetchnąć?

Reklama



Dokładnie. Teraz przed nami kolejny przeciwnik (Francja - przyp. red.) będziemy starali się skupić i podejść jak najlepiej do tego spotkania.



Jak przeżyłeś te ostatnie sekundy, Macedończycy mieli piłkę i wiadomo było, że mogą zdążyć rzucić wam bramkę. Jak to wyglądało z parkietu?

Była to niesamowita dramaturgia. Osiemnaście sekund do końca i piłka w posiadaniu Macedonii. Na szczęście postawiliśmy bardzo dobry blok i udało nam się utrzymać to zwycięstwo do samego końca.



To teraz pora na mistrzów świata - Francuzów.



Gramy u siebie, mamy wspaniałą publiczność, która od samego początku do końca wspiera nas i dopinguje, za to im dziękujemy i cieszymy się, że możemy tu być. Postaramy się dobrze zagrać dla nich.

Przejdź do strony głównej serwisu »