Dymisji całego zarządu, w tym prezesa Banaszka, domagał się minister sportu Witold Bańka po ujawnieniu afery w kolarskiej federacji. Na apel szefa resortu odpowiedzieli wszyscy członkowie zarządu poza Banaszkiem, który w grudniu 2017 roku, podczas nadzwyczajnego zjazdu PZKol, uzyskał poparcie delegatów i pozostał na stanowisku.
W piątek, podczas posiedzenia zarządu PZKol, poinformował o swej rezygnacji, pisząc w oświadczeniu, że jego decyzja jest podyktowana "dobrem kolarstwa".
"Jednocześnie pragnę podkreślić, iż nie poczuwam się do winy w zakresie przypisywanym mi przez Ministra Sportu i Turystyki" - głosi oświadczenie byłego już prezesa PZKol.
Komunikat wydali także członkowie zarządu. "Deklarujemy kontynuację podjętych przez pana Dariusza Banaszka działań związanych m.in. z rozmowami sponsorskimi, współpracą z Polskim Komitetem Olimpijskim oraz szeroko pojętą wizją rozwoju polskiego kolarstwa" - napisali.
Jak stanowi statut PZKol, nowym prezesem ma zostać w tej sytuacji jeden z członków zarządu. Wyboru muszą dokonać ze swojego grona "w terminie 30 dni od dnia zwolnienia stanowiska".
Do zarządu, wybranego przed miesiącem podczas nadzwyczajnego zjazdu PZKol, weszło ośmiu nowych działaczy, wszyscy z rekomendacji Banaszka: Janusz Pożak, Andrzej Domin, Katarzyna Dzięcioł-Białowieżec, Zbigniew Klęk, Przemysław Bednarek, Andrzej Chmurzewski, Artur Szarycz i Robert Radosz. Na pierwszym posiedzeniu zarządu, 5 stycznia, wiceprezesami związku zostali Domin i Szarycz, sekretarzem zarządu - Bednarek, a rzecznikiem prasowym - Pożak.
Pierwsze dyskusje na temat wyboru nowego prezesa już się toczą. "Przepraszam, ale nie mogę rozmawiać. Trwa spotkanie, na którym być może wybierzemy prezesa" - powiedział PAP Radosz.
Dymisja Banaszka nastąpiła dzień po ogłoszeniu przez ministra Bańkę nowego systemu finansowania kolarzy. Resort zakłada nawet wzrost wydatków na tę dyscyplinę sportu (do 20 mln złotych), ale z pominięciem PZKol. Pieniądze na szkolenie zawodników kadr narodowych mają być przekazywane bezpośrednio do klubów kolarskich.
Sam PZKol znajduje się w trudnej sytuacji: jest poważnie zadłużony (m.in. jest winny blisko 10 mln złotych wykonawcy toru w Pruszkowie, Mostostalowi Puławy), utracił sponsorów, a jego konta zostały zajęte przez komornika.
Ponadto w wizerunek PZKol mocno uderzyła opisywana przez media afera obyczajowa. 25 listopada były wiceprezes PZKol Piotr Kosmala powiedział portalowi WP SportoweFakty, że "ważna osoba w środowisku kolarskim" miała się dopuścić czynów ohydnych jak zastraszanie, seks z podopiecznymi, w tym z nieletnimi, a nawet gwałt, a w grę miały wchodzić też nadużycia finansowe.
Po tej publikacji minister sportu wezwał cały zarząd związku do natychmiastowej dymisji. Banaszek jako jedyny nie odpowiedział wtedy na apel ministra sportu, ale ostatecznie w piątek ustąpił ze stanowiska.
Nadużyciami w Polskim Związku Kolarskim interesuje się Prokuratura Regionalna w Warszawie. Jak poinformowała 9 stycznia, wszczęła śledztwo w sprawie wyrządzenia w PZKol w okresie 2010-17 szkody majątkowej wstępnie oszacowanej na kwotę ponad miliona złotych. Sam związek uzyskał w tym śledztwie status pokrzywdzonego.