Williams, który w ubiegłym roku odpadł w kwalifikacjach, wcześniej triumfował w tym turnieju w latach 2000 i 2003. W poniedziałek wzbogacił się o 425 tysięcy funtów.
Nie mogę w to uwierzyć. Rok temu mnie tu nie było, oglądałem zawody w camperze, popijając piwo. Miałem zakończyć karierę już wtedy, ale żona stwierdziła, że nie wytrzyma ze mną, jak będę cały dzień siedział w domu - powiedział triumfator w pomeczowym wywiadzie na antenie Eurosportu.
Na konferencję prasową przybył bez żadnego odzienia, zgodnie z wcześniejszą deklaracją. Jak zostanę mistrzem, przyjdę na spotkanie z mediami nago.
Finał był niezwykle emocjonujący dla kibiców snookera. Walijczyk prowadził już 13:7, a później 15:10 i był o trzy wygrane frame'y od tytułu. Wówczas jednak Higgins wygrał pięć partii z rzędu, doprowadzając do wyrównania.
Kolejne dwie znów należały do Williamsa, a w 33. prowadził 63-0 i wbicie jeszcze jednej bili praktycznie przesądziłoby o wyniku finału. W decydującym momencie Walijczyk nie trafił jednak różowej w dość łatwej sytuacji. Wtedy inicjatywę przejął Higgins, który nie popełnił żadnego błędu i wygrał frame'a 65-63.
W kolejnej partii scenariusz był podobny - Williams osiągnął sporą, ale jeszcze nie decydującą przewagę i znów pomylił się w prostej sytuacji. Chwilę później jednak, mimo nie najlepszej pozycji, spektakularnie wbił czerwoną do rogu i nie musiał się już obawiać o wynik końcowy.
To, jak Mark wbił tę ostatnią bilę, to był jakiś żart - mówił z podziwem o strzale rywala Higgins.
Sześciokrotny mistrz świata Steve Davis, komentujący mecz dla BBC, podsumował krótko: To najlepszy finał w historii.
Higgins triumfował w MŚ cztery razy (1998, 2007, 2009 i 2011). Przed rokiem również dotarł do finału, ale przegrał z Anglikiem Markiem Selbym. W poniedziałek otrzymał czek na 180 tys. funtów.