Ponad 30 polskich kanadyjkarzy - seniorów, młodzieżowców, kadry juniorskie kobiet i mężczyzn oraz grupa parakajakarzy od ponad tygodnia przygotowuje się do nowego sezonu w Sabaudii, położonej ok. 100 kilometrów na południe od Rzymu. W związku z szerzącym się koronawirusem we Włoszech, gdzie z powodu tej choroby zmarło już 11 osób, władze związku postanowiły skrócić zgrupowania.

Reklama

Już w niedzielę rozmawiałem z trenerami, mówiłem im o zagrożeniach. Dziś zasięgaliśmy opinii m.in. w Centralnym Ośrodku Medycyny Sportowej, konsultowaliśmy to z lekarzami kadry Andrzejem Rakowskim i Przemkiem Kubalą. I na tej postawie podjąłem decyzję o przyśpieszonym powrocie naszych grup z Italii do kraju. Nie jest to łatwe zadanie, szukamy połączeń lotniczych, musimy przebukować bilety. W pierwszej kolejności wrócą parakajakarze, a po nich kadra olimpijska kanadyjkarzy - powiedział PAP prezes związku Tadeusz Wróblewski.

Jak dodał, okolice Sabaudii też należą do regionów poważniej zagrożonych koronawirusem. Reprezentanci kraju spędzą jeszcze kilka dni we Włoszech. Wróblewski zaznaczył, że ośrodki, w których trenują zawodnicy, są trochę na "odludziu".

Największe zagrożenie koronawirusem tak naprawdę może wystąpić na lotniskach - stwierdził Wróblewski.

Kadrowicze 9 marca mieli wrócić do Sabaudii na kolejny trzytygodniowy obóz. Teraz związek szuka nowego miejsca na zgrupowanie w Polsce.

Nie ustaliliśmy jeszcze miejsca, na razie jest jednak dość chłodno i wietrznie. Mamy do dyspozycji Brdę, Kanał Żerański, ale tę decyzję podejmiemy z trenerami po powrocie ekipy z Włoch - wyjaśnił szef PZKaj.

Wróblewski w tym tygodniu miał odwiedzić kanadyjkarzy i spotkać się z szefem włoskiej federacji kajakowej, by porozmawiać o bliższej współpracy. W związku z zaistniałą sytuacją musiał odwołać wizytę.