Ostatni udany sezon Cavendisha miał miejsce w 2016 roku. Wówczas odniósł m.in. dwa etapowe zwycięstwa w TdF. Łączna liczba 30 wygranych odcinków daje mu drugie miejsce w klasyfikacji wszech czasów, jedynie za legendarnym Belgiem Eddym Merckxem (34).
Rok później już na czwartym etapie "Wielkiej Pętli" doznał złamania łopatki. Od tego momentu zaczęła się seria prześladujących go problemów zdrowotnych. Na przeszkodzie w powrocie do dawnej dyspozycji stawały mu nie tylko kolejne kraksy, ale również zakażenie wirusem Epsteina-Barr i jak sie okazało także depresja.
Depresję zdiagnozowano u mnie w sierpniu 2018 roku. Otrzymałem specjalistyczną pomoc i myślę, że najgorsze mam za sobą. Znów potrafię znajdować pozytywy - przyznał.
2020 rok miał być nowym rozdziałem w jego karierze. Podpisał kontrakt z grupą Bahrain-McLaren i w lutym wystąpił w wyścigach na Bliskim Wschodzie. Teraz jednak z powodu pandemii koronawirusa zamarł cały kolarski świat, ale 34-latek się nie załamuje, tylko cieszy możliwością spędzania czasu z rodziną.
Możliwość robienia tego co robią mamusie i tatusiowie czyni mnie szczęśliwym, zmotywowanym i zdrowym na umyśle - podkreślił.
Dla wielu kolarzy obecna niepewność co do tego, kiedy będą mogli wrócić do startów jest trudna do zniesienia. Na Cavendishu nie robi już jednak wrażenia. Zdążyłem się przyzwyczaić do tego, że nie wiem, kiedy wrócę do ścigania. Miałem na to dwa lata - dodał.
Najbliższym nieodwołanym jeszcze wyścigiem w kalendarzu World Tour jest Tour de France. Zacząć ma się 27 czerwca