Bramki: 1:0 Marcin Mięciel (8), 2:0 Marcin Mięciel (41).

Żółta kartka - Legia Warszawa: Inaki Astiz, Ariel Borysiuk. Ruch Chorzów: Grzegorz Baran.

Reklama

Sędzia: Paweł Gil (Lublin). Widzów 4 500.

Legia Warszawa: Jan Mucha - Jakub Rzeźniczak, Inaki Astiz, Dickson Choto, Marcin Komorowski - Sebastian Szałachowski (17. Miroslav Radović), Marcin Smoliński, Piotr Giza, Maciej Iwański, Maciej Rybus (64. Ariel Borysiuk) - Marcin Mięciel (52. Adrian Paluchowski).

Reklama

Ruch Chorzów: Krzysztof Pilarz - Piotr Stawarczyk, Maciej Sadlok, Rafał Grodzicki, Tomasz Brzyski - Maciej Scherfchen (46. Michał Pulkowski), Wojciech Grzyb, Grzegorz Baran, Marcin Nowacki (57. Marcin Zając) - Łukasz Janoszka (79. Pavol Balaz), Artur Sobiech.

Początek spotkania był bardzo obiecujący. Już w czwartej minucie świetnym strzałem głową błysnął Mięciel. Goście nie stracili bramki jedynie dzięki instynktownej interwencji Krzysztofa Pilarza.

Cztery minuty później bramkarz Ruchu nie zdołał uratować klubu - tym razem Mięciel nie pomylił się i z najbliższej odległości umieścił piłkę w siatce. Dośrodkowywał z prawej strony Sebastian Szałachowski.

Reklama

Asystujący przy golu skrzydłowy Legii pograł tylko kwadrans - doznał urazu i w 17. minucie zastąpił go Miroslav Radovic.

W 30. minucie Mięciel mógł podwoić swój dorobek, ale próba dobitki po mocnym strzale Marcina Smolińskiego poszybowała kilka metrów nad poprzeczką. Odwlekło się to jednak tylko o 11 minut. Napastnik stołecznego zespołu wykorzystał świetną, indywidualną akcję bocznego obrońcy Marcina Komorowskiego i ponownie pokonał Pilarza.

W pierwszej połowie Legia całkowicie zdominowała wicelidera ekstraklasy, choć po zdobyciu pierwszej bramki podopieczni Jana Urbana wyraźnie się rozprężyli. Nieliczne akcje gości nie były jednak zagrożeniem dla Jana Muchy - strzały Grzegorza Barana czy Macieja Scherfchena mijały słupek w dużej odległości.

Druga część spotkania stała na niskim poziomie. Przy przenikającym do kości zimnie piłkarze wyraźnie nie mieli ochoty na walkę i na boisku niewiele się działo.

Goście mieli zaledwie kilka okazji do zmniejszenia rozmiarów porażki, a najgroźniej atakował Łukasz Janoszka. Raz zatrzymał go Mucha, a raz syn Mariana "Ecika" Janoszki, minimalnie chybił.

W 72. minucie legionistów postraszył natomiast Piotr Stawarczyk - wydawało się, że jego strzał będzie bardzo niecelny, ale piłka odbiła się od poprzeczki. Z kolei w 90. minucie Mucha musiał pokazać klasę przy strzale Pavola Balaza.

Z kolei legioniści byli zadowoleni z dwubramkowego prowadzenia. Wyraźnie oszczędzali siły na czekające ich za tydzień kluczowe spotkanie z liderem - Wisłą. O meczu z Legią myśli już także trener Wisły Maciej Skorża, który podpatrywał rywali z trybun stadionu przy Łazienkowskiej. Po meczu nie chciał komentować poczynań Legii.

W związku ze śmiercią współwłaściciela Legii Jana Wejcherta piłkarze stołecznego klubu grali z czarnymi opaskami na rękach.

Fatalnie zachowała się przy tej okazji część skonfliktowanych z władzami drużyny kibiców - przed meczem zaczęli krzyczeć "jeszcze jeden", mając na myśli drugiego z właścicieli Mariusza Waltera. Zostali wygwizdani przez pozostałych fanów.

Już po pierwszym gwizdku ochrona postanowiła jednak usunąć z tak zwanego "gniazda" kibica, który prowadził doping. Doszło do szarpaniny, na murawę poleciało kilka wyrwanych krzesełek, a pracownicy firmy zabezpieczającej zawody użyli gazu. Zdarzenie to sprawiło, że kibice ponownie zaczęli skandować obraźliwe hasła, a część zdecydowała się opuścić stadion.

W sprawie użycia gazu przez ochronę interweniowała później policja, bowiem kibice złożyli doniesienie o popełnieniu przestępstwa.

Po meczu powiedzieli:

Waldemar Fornalik (trener Ruchu): Zagraliśmy dwie połowy - pierwszą słabą, drugą lepszą. Gdyby obie były podobne, to moglibyśmy nawiązać walkę i może nawet nie przegrać. Nie udało się i teraz musimy patrzeć przed siebie. Starałem się uświadomić drużynie, że wygrana na Legii pozwoliłaby zakończyć rundę w czołówce. Być może to przerosło kilku piłkarzy.

Jan Urban (trener Legii): Hit kolejki? Trochę krótki, 45-minutowy. W pierwszej połowie zagraliśmy agresywnie i nie pozwoliliśmy drużynie Ruchu na nic. O drugiej zapomnijmy, choć Ruch nie zmusił nas do większego wysiłku. Jest jednak postęp - po meczu z Koroną byłem wkurzony na zespół, a teraz chociaż jestem zadowolony z pierwszej połowy. Szkoda tylko, że atmosfera była fatalna. W takich warunkach nie cieszą nawet zwycięstwa. Trafiłem jednak do Legii w takich okolicznościach, że od początku jest konflikt z kibicami.

Michał Kocięba (rzecznik Legii): Minuta ciszy po śmierci Jan Wejcherta nie była przewidziana na prośbę rodziny. Żałujemy jednak, że nie wszyscy kibice potrafili uczcić pamięć o zmarłym. To, co się wydarzyło na początku spotkania w wykonaniu kibiców, to był skandal. (PAP)