30 listopada, na drugi dzień po meczu Arki ze Śląskiem Wrocław, budowlańcy przystąpią do rozbiórki starego obiektu, na miejscu którego powstanie nowoczesny, znacznie większy piłkarski stadion.

Reklama

Środowy mecz będzie 35. derbową konfrontacją obu zespołów. Lepszym bilansem mogą poszczycić się co prawda gdynianie, którzy wygrali 13 spotkań, zanotowali 12 remisów i ponieśli 9 porażek (bramki 29:25 dla Arki), jednak w ekstraklasie zdecydowanie dominują gdańszczanie.

3 października ubiegłego roku wygrali w Gdyni 1:0, a następnie dwa razy zwyciężyli (25 kwietnia i 31 lipca) po 2:1 na własnym stadionie. We wszystkich tych sukcesach miał swój udział trener Tomasz Kafarski. W pierwszym spotkaniu był jeszcze co prawda asystentem Jacka Zielińskiego, ale w kolejnych dwóch meczach już samodzielnie prowadził Lechię.

"Moim zdaniem nie można wskazać zdecydowanego faworyta tej potyczki. Obie drużyny prezentują zbliżony poziom" - uważa gdański szkoleniowiec, który ostatnio nie miał jednak specjalnych powodów do radości. Po słabej grze jego drużyna przegrała przed własną publicznością 0:2 z GKS Bełchatów.

Reklama

"Dlatego cieszymy się, że derby z Arką odbędą się tak szybko po nieudanym dla nas meczu z GKS. Dzięki temu nie musimy przez cały tydzień analizować naszej porażki i słabszej gry. Teraz wypada nam jednak zagrać niezwykle agresywnie, bo właśnie taki styl preferują rywale. Widziałem kilka spotkań gdynian, którzy starają się atakować przeciwnika już na ich połowie. Ewentualne zwycięstwo w Gdyni pozwoli nam nie tylko zrehabiliować się po tym kiepskim występie, ale także powiększyć punktową przewagę nad żółto-niebieskimi" - powiedział Kafarski.

Gospodarze nie zamierzają jednak ułatwiać rywalom zadania. "Najwyższy czas przerwać passę Lechii" - mówi najlepszy snajper Arki w tym sezonie, zdobywca trzech bramek Przemysław Trytko, który strzelił już gole gdańskiemu zespołowi.

Jak podkreślił, dla niego jest to szczególne spotkanie, a nie zwykły ligowy mecz, w którym stawką są trzy punkty.

Reklama

"To jest mecz o wielki prestiż i piłkarskie panowanie w Trójmieście. A zwycięzca będzie mógł niemalże przez cały rok chodzić z podniesioną głową. Na pewno nie obiecam, że ponownie pokonam bramkarza Lechii, ale zrobię wszystko, abyśmy wygrali to spotkanie. Zresztą nie ma znacznie kto i w jaki sposób strzeli zwycięskiego gola. Może to uczynić nawet tyłkiem, a piłka niech tylko o centymetr przejdzie linię bramkową" - powiedział Trytko.

Piłkarze Arki są wyjątkowo zmobilizowani przed tym pojedynkiem. Tym bardziej, że przyjdzie im żegnać się ze starym stadionem.

"Przegraliśmy trzy ostatnie mecze z Lechią w ekstraklasie, ale to już historia, której nie zmienimy. Możemy natomiast sami przejść do historii i wygrać ostatnie derby" - uważa z kolei kapitan Arki Bartosz Ława.

"Widzę, że wszyscy są przejęci tym spotkaniem i nikogo nie trzeba przed nim dodatkowo mobilizować. Także naszych stranierri. Chyba w każdym europejskim języku derby znaczy to samo. Nasi obcokrajowcy zapewne mieli okazję brać udział w podobnych spotkaniach i wiedzą, jaka jest ich ranga. Poza tym przez pryzmat tego meczu może być oceniana cała runda. Jeśli pokonany Lechię, kibice będą nam w stanie wybaczyć inne słabsze występy" - powiedział kapitan Arki.

Kto wygra derby może śpiewać, że "Trójmiasto do nas należy". "Na razie Trójmiasto należy do Lechii i nie chcemy tego zmieniać - stwierdził Karol Piątek. On i Paweł Buzała strzelili Arce po dwa gole.

W gdyńskim zespole nie zagrają kontuzjowani Robert Bednarek, Michał Płotka i Bartosz Karwan, natomiast w Lechii zabraknie, z tego samego powodu, Krzysztofa Bąka.