"W przypadku sędziego W. chodzi o pięć zarzutów korupcyjnych z lat 2003-2005. Jeden z nich przedawnił się, więc opieraliśmy się na czterech pozostałych. Dysponowaliśmy nie tylko materiałem z prokuratury we Wrocławiu, ale również własnym, uzyskanym dzięki zeznaniom osób przesłuchiwanych przez nasz wydział" - powiedział w rozmowie z PAP przewodniczący WD PZPN Artur Jędrych.

Reklama

Marcin W. sam zwrócił się do Wydziału Dyscypliny z prośbą o wydanie decyzji dotyczącej jego przyszłości w polskim futbolu (arbiter ma zarzuty prokuratorskie, ale nie odbyła się jeszcze rozprawa sądowa).

"Rzeczywiście, W. zwrócił się do nas, abyśmy nie czekali na zakończenie sprawy karnej. Chciał znać werdykt przynajmniej na płaszczyźnie związkowej. Dlaczego nie zdyskwalifikowaliśmy go dożywotnio? Po raz kolejny pokazaliśmy, że jeśli ktoś rokuje nadzieję na poprawę, zasługuje na drugą szansę. Poza tym doceniliśmy fakt, że Marcin W. stawiał się na każde posiedzenie WD, z wyjątkiem dzisiejszego. To dość rzadki przypadek w sprawach osób oskarżonych o korupcję" - podkreślił przewodniczący Wydziału Dyscypliny.

Sędzia W. od początku nie przyznawał się do stawianych mu zarzutów. "Akurat w tej kwestii nic się nie zmieniło. Marcin W. kategorycznie nie przyznaje się do udziału w korupcji" - potwierdził Artur Jędrych.

Teraz Marcinowi W. przysługuje prawo odwołania do Związkowego Trybunału Piłkarskiego PZPN.

Reklama

W czwartek Wydział Dyscypliny postanowił również, że 7 stycznia 2010 roku rozpatrzy sprawę Widzewa Łódź. W sierpniu 2009 roku Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu przy PKOl uchylił decyzję PZPN o degradacji Widzewa za czyny korupcyne i cofnął ją do ponownego rozpatrzenia przez organy dyscyplinarne związku. Łódzki klub nie został jednak przywrócony do gry w ekstraklasie i mimo awansu do najwyższej klasy wciąż gra w 1. lidze. PZPN cały czas podkreślał, że czeka na dokumenty z TA PKOl.

"Dopiero teraz otrzymaliśmy akta sprawy, więc mogliśmy wyznaczyć termin posiedzenia. Od początku sezonu Widzew odbywa już główną karę, ale chcemy w styczniu zakończyć ten temat" - zakończył Artur Jędrych.