W grudniu Mucha został uznany "Bramkarzem roku" polskiej ekstraklasy w dwóch plebiscytach - tygodnika "Piłka Nożna" oraz stacji Canal Plus (Piłkarskie Oscary 2009). W drugim przypadku na Muchę głosowali ligowi piłkarze, czyli ci, którzy mieli spore kłopoty z pokonaniem go.

Reklama

"Bardzo nie lubię puszczać goli i przegrywać. Tym bardziej jest mi miło, że mój wysiłek docenili rywale z boiska - powiedział Mucha. - To był udany rok nie tylko z uwagi na nagrody, ale przede wszystkim dlatego, że dopisało mi zdrowie. Mam nadzieję, że w kolejnym sezonie kontuzje znów mnie ominą i będę mógł kontynuować dobrą passę. Mam jeszcze dużo do pokazania i udowodnienia".

Nie ukrywał, że myślami wybiega już do 2010 roku. "To może być najważniejszy okres w mojej piłkarskiej karierze. W czerwcu po raz pierwszy w historii Słowacja zagra w mundialu. Nie muszę dodawać, czym dla piłkarza jest taki turniej. Oby tylko, co znów podkreślam, zdrowie dopisało" - dodał.

Świetna dyspozycja Muchy sprawiła, że bramkarzem Legii zainteresowało się wiele zagranicznych klubów. Sam nie ma jednak sprecyzowanych planów w tym względzie.

Reklama

"Są oferty, kilka naprawdę konkretnych, ale decyzje jeszcze nie zapadły. Na dodatek dostałem świetną propozycję nowej umowy w Legii. Będę miał bardzo poważny dylemat, jest się nad czym zastanawiać. Nie chcę działać pochopnie. Na dodatek mam dwoje dzieci, które bardzo kocham. Przy ustalaniu planów muszę kierować się również ich dobrem, skonsultuję decyzję z rodziną. Nie chcę zmieniać klubu tylko dlatego, że ktoś zaproponuje mi więcej. Pieniądze to nie wszystko" - podkreślił.

Święta Słowak tradycyjnie spędza w rodzinnych stronach. "Ściślej mówiąc, w niewielkiej trzytysięcznej wiosce w górach - Beli nad Cirochou. Tu mieszkają moi rodzice i inni bliscy. Przyjechał nawet brat z Islandii, więc jest bardzo sympatycznie. Mnóstwo śniegu, warunki dla narciarzy dobre, choć nie mogę sobie pozwolić na takie ryzyko. Zabrania mi kontrakt. Kiedyś śmigałem na desce, uwielbiałem białe szaleństwo" - wspomniał Mucha, który w ostatnim czasie znalazł sobie inne hobby.

"Uwielbiam latać, uczestniczę obecnie w kursie pilotażu. Zacząłem dwa miesiące temu, na samolocie typu Cesna 152. Na razie dla dwóch osób, później przesiądę się do maszyny czteroosobowej, a kolejnym krokiem będzie latanie w nocy. Na razie czeka mnie kurs praktyczny i teoretyczny na lotnisku w słowackiej Żylinie. Muszę mieć wylatane 45 godzin. Dotychczas zaliczyłem tylko sześć, więc trochę mi jeszcze zostało. Gdyby nie brak wolnego czasu, ten bilans byłby znacznie lepszy. Tak czy inaczej zamierzam dopiąć swego" - zakończył Jan Mucha, najlepiej ... fruwający bramkarz polskiej ekstraklasy.