Pawliuczenko wpisał się na listę strzelców w 84. i 90+3. minucie, a Defoe umieścił piłkę w siatce gospodarzy w 27. minucie.

Na prowadzeniu w Premier League umocniła się Chelsea Londyn, pokonując w sobotę na wyjeździe Wolverhampton 2:0. Podopieczni Carlo Ancelottiego o cztery punkty wyprzedzają Manchester United, który przegrał w Liverpoolu z Evertonem 1:3.

Reklama

Dwie bramki dla Chelsea uzyskał Didier Drogba. Piłkarz z Wybrzeża Kości Słoniowej wykazał się stuprocentową skutecznością - miał tylko dwie okazje strzeleckie. Nie był to jednak spacerek dla "The Blues", którzy zawdzięczają trzy punkty w równym stopniu co Drogbie bramkarzowi Petrowi Cechowi, fenomenalnie broniącemu po przerwie w dwóch beznadziejnych sytuacjach. Przy jednym trafieniu Cech zanotował nawet asystę.

Manchester United nie sprostał Evertonowi, który potrafi grać z potentatami ligi. Dwa tygodnie temu zespół z Liverpoolu ograł Chelsea (2:1), a w sobotę nie dał szans mistrzom Anglii. Zespół z Manchesteru objął prowadzenie w 16. minucie po golu powołanego na towarzyski mecz z Polską bułgarskiego napastnika Dimitara Berbatowa. Kolejne bramki zdobywali już gospodarze: w 18. minucie Diniar Bilialetdinow, w 76. Dan Gosling i w 90. Jack Rodwell. Bramkarza MU Tomasza Kuszczaka zabrakło w kadrze na to spotkanie.

Z porażki Manchesteru United skorzystał Arsenal Londyn. "Kanonierzy", z Łukaszem Fabiańskim na ławce rezerwowych, wygrali u siebie z Sunderlandem 2:0, po bramkach Nicklasa Bendtnera i Cesca Fabregasa, i tracą "Czerwonych Diabłów" tylko dwa punkty. Gospodarze, których dopingowało 60 tys. widzów, mogli wygrać znacznie wyżej, ale ich celowniki były wyraźnie rozregulowane.

Szansy na zbliżenie się do najlepszej trójki nie wykorzystały zespoły Manchesteru City i Liverpoolu, które w bezpośredniej konfrontacji zanotowały bezbramkowy remis.

Znacznie ciekawiej było w spotkaniu Aston Villi Birmingham z Burnley. Gospodarze wygrali 5:2, a cztery gole strzelili w ciągu 12 minut drugiej połowy.