"Widziałem tę akcję od tyłu, Jacek już miał piłkę na nodze" - nie może darować Wasilewski. Co z tego, skoro Krzynówek nie trafił, a trafił Podolski.

"I zaczęli kontrolować grę. A w drugiej połowie, gdy myśleliśmy, że idzie nam coraz lepiej, dostaliśmy drugą bramkę. To podcięło nam skrzydła i ostatni kwadrans graliśmy już bez nadziei na gola" - dodaje nasz defensor.

Wasilewski chciał, by było inaczej niż zwykle - chciał, żeby Polska wygrała w pierwszym meczu i nie sprawdziło się powiedzenie: pierwszy mecz o zwycięstwo, drugi o życie, trzeci o honor. NIestety, nie udało się.

"Przegraliśmy jednak z najmocniejszym rywalem w grupie. Zostały dwa mecze - ten o pozostanie w turnieju z dużo słabszą drużyną. Nie pozwolimy by ten turniej przeszedł nam koło nosa. Jest w nas złość i żal" - zapowiada Wasilewski.