Od czterech dni ta dwójka walczy o jedno miejsce w ataku biało-czerwonych w meczu przeciwko Czechom. W trakcie treningów we Wronkach lepsze wrażenie sprawiał Sosin, ale gdy przyszło do zajęć taktycznych – podstawowy skład na zmienników – w tym pierwszym zespole wystąpił Brożek.

Reklama

"Jaki w tym problem? Przecież nasza rywalizacja może przynieść reprezentacji wyłącznie korzyści. Oczywiście taka na zdrowych zasadach" – podkreśla Sosin. "Każdy z nas czeka na swoją szansę i myślę, że jak dane będzie mu zagrać to ją wykorzysta" – dodaje w rozmowie z DZIENNIKIEM.

"Jestem trochę pokopany, wiadomo, walczymy, ale nikt do nikogo nie ma pretensji. Mam nadzieję, że tę zadziorność i determinację, którą ja zaobserwowałem w czasie zajęć, przełożymy w sobotę na boisko" – mówi Brożek.

Trochę potrwało, zanim Leo Beenhakker postanowił postawić na tych zawodników. O atakującym Wisły ostatnio wypowiada się w samych superlatywach. "Takie słowa oczywiście bardzo mnie cieszą, ale mnie nic takiego nie mówił" – uśmiecha się Brożek. "Na pewno teraz jestem lepszym piłkarzem. Zmieniłem trochę styl grania, przecież Wisła przeszła na ustawienie z jednym napastnikiem, podobnie, jak kadra. Coraz bardziej mi to pasuje" – dodaje.

Reklama

Natomiast Sosin nie ma złudzeń. "Nawet 200 goli na Cyprze nie dałoby mi powołania. Sprawę załatwił awans do Ligi Mistrzów, w końcu wszyscy przekonali się, że w cypryjskiej lidze nie grają ogórki. Niektórzy mówią, że polecał mnie prezes Listkiewicz, ale ja w takie bajki nie wierzę" – mówi DZIENNIKOWI.

>>>Dobra postawa kadrowiczów Beenhakkera

Holenderski selekcjoner na niewielu pozycjach ma taką swobodę wyboru, jak wśród napastników. Brożek, Sosin i Robert Lewandowski na co dzień są podstawowymi piłkarzami swoich zespołów. "Rzeczywiście, ja nie mogę narzekać. W ciągu dwóch miesięcy rozegrałem 16 pełnych spotkań. Ale ja się z tego cieszę, bo jak gra się co trzy dni, to nie ma ciężkich treningów. A moi koledzy to doświadczeni zawodnicy, z niejednego pieca chleb jedli. Na pewno mając pewne miejsce w drużynie klubowej człowiek czuje się lepiej, przede wszystkim psychicznie" – opowiada Brożek.

Reklama

Mało kto o tym wie, ale Sosin zaczynał swoją karierę jako stoper, w Hutniku Kraków. "Jak przychodził do Wisły wszyscy myśleli, że mamy w drużynie nowego obrońcę. Raz ktoś go wystawił w ataku, Łukasz strzelił kilka bramek i został napastnikiem" – przypomina Tomasz Frankowski.

"A to pepla" – śmieje się Sosin. "Rzeczywiście, tak było i dobrze, iż tak się stało. Zdecydowanie najlepiej czuję się jako ten zawodnik, który kończy akcje kolegów" – dodaje.

Obaj nasi napastnicy szanują sobotnich rywali, ale przed sobotnim starciem są optymistami. "To w ogóle bardzo istotne spotkanie. Na odprawie widzieliśmy fragmenty meczu Czechów z Anglikami, grali świetnie. Ale my, Polacy nie raz już udowodniliśmy, że potrafimy koncentrować się na silnych rywali. Poza tym, październik zawsze był udany dla naszej reprezentacji" – mówi Brożek.

"Przecież nie będziemy bawić się w wyliczankę, kto w jakiej drużynie występuje. Cóż z tego, że oni grają w lepszych klubach? Spójrzmy choćby na Portugalię, która w poprzednich eliminacjach zdobyła z nami zaledwie punkt. Naprawdę nie ma to takiego znaczenia. Mój klub jest najlepszym przykładem, że z lepszymi można wygrywać. Ograliśmy Olympiakos, Panathinaikos, z Werderem zremisowaliśmy. Oczywiście, że Czesi to silny zespół, ale przecież się nie wystraszymy" – dodaje Sosin.

W życiorysach Brożka i Sosina brakuje jednego – dobrego meczu w reprezentacji Polski. Ma to się zmienić już po spotkaniu z Czechami. "Wiem, jakie są oczekiwania wobec mojej osoby, ale spokojnie, dam sobie radę. Kibice, media, trenerzy, koledzy rozliczają mnie ze zdobytych goli. Nawet jeśli mi się to nie uda, chciałbym dobrze się zaprezentować. Oczywiście, o ile wyjdę na boisko" – kończy.