O tym, że Ptak chce sprzedać Pogoń, wiadomo było od dawna. Ale nikt nie chciał zapłacić za szczeciński klub tyle, ile żądał biznesmen. Teraz właściciel zespołu ze Szczecina zmienia front i jest zdecydowany pozbyć się Pogoni za wszelką cenę - dowiedział się "Fakt".
Czarę goryczy przepełniła postawa kibiców, którzy mają serdecznie dość rządów Ptaka w ich klubie. "Nasze serca biją dla Pogoni, więc żegnamy panie Antoni!" - takiej treści transparent wisiał podczas ostatniego meczu Portowców z Wisłą Płock. To najlepiej pokazuje nastroje, jakie panują na trybunach.
Tyle tylko, że przebywający od dłuższego czasu w Brazylii Ptak nawet nie widział spotkania z Wisłą. Do tej pory mecze swojego klubu śledził za pomocą internetu, ale ostatniego nie miał ochoty już oglądać. Los Pogoni przestał go już kompletnie interesować. Coraz poważniej zastanawia się nad tym, żeby zostać w Brazylii na stałe.
Tym bardziej że do powrotu do Polski zniechęca go zainteresowanie wrocławskiej prokuratury historią awansu Pogoni do pierwszej ligi dwa lata temu. Wszystko wskazuje na to, że nie wszystko odbywało się zgodnie ze sportowym duchem...
Pogoń w obecnym kształcie dogra do końca sezonu, a później kopacze z Brazylii, na których w Szczecinie nie mogą już patrzeć, wrócą pierwszym samolotem do ojczyzny. W końcu raz na zawsze. Drużynę przejmie pod swoją opiekę urząd miejski, który przekaże ją w zarządzanie byłym piłkarzom Pogoni Grzegorzowi Matlakowi i Dariuszowi Adamczukowi.
Obaj stworzyli i prowadzą B-klasową Pogoń Nową i już w następnym sezonie mogliby przejąć władzę po Ptaku. "Chcemy ratować Pogoń. Jeżeli miasto zwróciłoby się do nas z taką inicjatywą, to jesteśmy gotowi pomóc. Ja i Darek jesteśmy wychowankami Pogoni, wiele zawdzięczamy temu miastu i klubowi. Nie możemy patrzeć na to, co dzieje się obecnie z Pogonią - mówi "Faktowi" Matlak.
Kiedy Ptak przejmował władzę w Pogoni, trybuny pękały w szwach. Po kilku latach jego rządów na szczecińskim stadionie została ich tylko garstka. "Kiedy wchodził do tego klubu, miał wszystko. Teraz zostały same zgliszcza. Trzeba zaczynać od początku" - twierdzi smutno Matlak.