Dlatego "betonowi" działacze PZPN robią wszystko, żeby swojego dobroczyńcę Listkiewicza utrzymać na fotelu prezesa na kolejną kadencję. Mają nadzieję, że "Listek" coś wymyśli i nie będą musieli żegnać z intratnymi posadami. Dlatego zasiadają w komisjach, które są nikomu niepotrzebne i niezgodne z nowym, właśnie zarejestrowanym przez sąd statutem - pisze "Fakt".

Reklama

A nikomu z nich nie uśmiecha się rezygnowanie z profitów, jakie daje członkostwo w takich komisjach. Diety, służbowe wyjazdy, także te zagraniczne, trudno byłoby się od tego odzwyczaić. A jeśli "Listek" nie będzie dalej prezesem, to przecież trzeba będzie...

Prezes PZPN nie zwracał uwagi na to, że już stary statut nie przewidywał tylu komisji. Wszystkie decyzje, które były w nich podejmowane, tak naprawdę były niezgodne z prawem. Ale Listkiewicz się tym nie przejmował. Do komisji zapraszał wszystkich, którzy byli mu potrzebni do utrzymywania władzy w polskim futbolu. Obecnie te pozastatutowe struktury rozrosły się do niebotycznych rozmiarów i zatrudniają nawet po kilkanaście osób. Chociażby takie ciało, jak Komisja do Spraw Odznaczeń, w której nie wiedzieć czemu musi zasiadać aż dziewięć osób - donosi "Fakt".

Ale Listkiewicz dobrze wie, po co. Przecież zaufanym działaczom trzeba jakoś wynagrodzić posłuszeństwo. Dlatego czas skończyć z rozdawaniem przywilejów ludziom, którzy w ogóle na to nie zasługują. Zgodnie ze statutem trzeba zlikwidować wszystkie nielegalne komisje. A jak nie będą chcieli ustąpić po dobroci, to trzeba znowu wprowadzić kuratora.

Reklama