Oba zespoły, które w poprzedniej kolejce wysoko przegrały swoje spotkania - Lechia uległa 2:5 Wiśle Kraków, a Korona 1:4 Legii Warszawa, przystąpiły do tego meczu poważnie osłabione. W ekipie gospodarzy zabrakło Marko Bajicia, Vytautasa Andriuskeviciusa, Huberta Wołąkiewicza oraz Piotra Wiśniewskiego, a w zespole gości nie zagrali Zbigniew Małkowski, Nikola Milajlovic, Hernani oraz najlepszy snajper ekstraklasy Andrzej Niedzielan. Trener gdańskiej drużyny dokonał jeszcze jednak zaskakującej zmiany - etatowego bramkarza Pawła Kapsę zastąpił Sebastian Małkowski, dla którego był to dopiero drugi występ w ekstraklasie.

Reklama

Początek spotkania należał do gospodarzy - jednak Bedi Buval i Ivans Lukjanovs nie wykorzystali dośrodkowań z lewej strony Pawła Buzały. W 17. minucie Łotysz próbował pokonać Radosława Cierzniaka sprytnym strzałem piętą, jednak zastępujący Małkowskiego rezerwowy golkiper z trudem obronił to uderzenie. Goście najlepszą sytuację stworzyli w 27. minucie. Po centrze z lewej strony Łukasza Maliszewskiego piłka przeszła nad stoperami gospodarzy i trafiła pod nogi pozostawionego bez opieki Ediego Andradiny. Jednak Brazylijczykowi wyraźnie zabrakło precyzji. Pierwszą połowę zakończył groźny, ale także minimalnie niecelny strzał z dystansu kapitana Korony.

Druga połowa była zdecydowanie lepszym widowiskiem, a jej początek zdecydowanie należał do Lechii. W 48. minucie o wielkim szczęściu mógł mówić golkiper kieleckiego zespołu. Po dośrodkowaniu z prawej strony Lukjanovsa piłka odbiła się najpierw od słupka, następnie od pleców Cierzniaka, ale nie wpadła do siatki. Za chwilę potężnym uderzeniem nad poprzeczkę popisał się Łukasz Surma, a w 52. minucie bramkarz gości ubiegł Buvala.

Dominację gospodarzy przerwał dopiero w 65. minucie Andradina, któremu do strzelenia gola zabrakło dosłownie centymetrów. Do tej sytuacji nadal przeważali gdańszczanie, jednak to kielczanie zdobyli upragnioną bramkę. W 80. minucie Maciej Tataj dośrodkował z lewej strony do Macieja Korzyma, którzy uderzeniem z 14 metrów pokonał Małkowskiego. Na nic zdały się protesty piłkarzy Lechii, którzy sugerowali, iż asystujący przy tym golu był na pozycji spalonej.

Reklama

Gospodarze rzucili się do desperackich ataków, do przodu poszedł nawet stoper Sergejs Kożans, ale te próby nie zakończyły się powodzeniem. Korona jest jedynym zespołem w ekstraklasie, który nie poniósł jeszcze porażki na wyjeździe. W 84. minucie na boisku pojawił się Marek Zieńczuk - był to jego pierwszy występ w Lechii po 11 latach przerwy