Zamieszanie wokół spotkania w Pampelunie rozpoczęło się około południa. Kataloński zespół utknął na lotnisku El Prat z powodu strajku kontrolerów lotów, a na jego stronie internetowej pojawił się komunikat, że mecz został przełożony na niedzielę. Z kolei władze Osasuny ripostowały, że nikt z nimi nie konsultował takiej decyzji. Wtedy wkroczyła do akcji hiszpańska federacja, która zdecydowała, że mecz ma odbyć się zgodnie z planem, czyli o godz. 20.

Reklama

Ekipa Barcelony ruszyła do Pampeluny drogą lądową, a na tamtejszym stadionie zameldowała się trzy minuty po wyznaczonym terminie. Gra rozpoczęła się z 45-minutowym opóźnieniem. Kłopoty z podróżą nie wpłynęły na formę piłkarzy trener Josepa Guardioli, którzy w tym sezonie jako pierwsi pokonali Osasunę na jej terenie. W pierwszej połowie świetne podanie Lionela Messiego na gola zamienił Pedro, a po przerwie Argentyńczyk dwukrotnie pokonał bramkarza gospodarzy, m.in. wykorzystując rzut karny podyktowany za faul na nim. To jego 14. i 15. trafienie w sezonie.

To ósme ligowe zwycięstwo "Barcy" z rzędu. W trzech ostatnich, w tym z Realem Madryt, jej bilans bramek wynosi 16-0... Real z kolei podtrzymał miano drużyny, która nie traci punktów przed własną publicznością. Piłkarze trenera Jose Mourinho szybko podnieśli się po klęsce na Camp Nou (0:5), pokonując w Madrycie Valencię 2:0. Oba gole, 15. i 16. w sezonie, zdobył Portugalczyk Cristiano Ronaldo. Ostatnie 25 minut goście grali w dziesiątkę, gdyż czerwoną kartką został ukarany David Albelda.

Królewscy tracą do Barcelony dwa punkty i o osiem wyprzedzają trzeci w tabeli Villarreal, który w niedzielę podejmie Sevillę.