"Wyrwane ze ścian zostały grzejniki, sektor zalany jest wodą. Zdemolowane ubikacje, umywalki, armatura, poodrywane są podwieszane sufity, łącznie z lampami" - w rozmowie z "Dziennikiem Polskim" wyliczał godzinę po meczu Ireneusz Smaś, kierownik ds. bezpieczeństwa w Cracovii.

Reklama

"Policyjni technicy stwierdzili, że na skutek podpalenia kosza w żeńskiej ubikacji włączył się system przeciwpożarowy, to przyczyniło się do zalania korytarza, stoi tam woda po kostki. Na sektorze nie zostały zniszczone krzesełka, ale poza nimi - dosłownie wszystko, co się dało zniszczyć. Wyrywane ze ścian zostały kable, wyrywano nawet kawałki tynku, którymi później rzucano" - dodał pracownik klubu.

W sektorze przeznaczonym dla sympatyków Lechii obecnych było 690 osób. Tylko około połowę z nich stanowili przyjezdni z Gdańska. Na meczu - w liczbie 340 - pojawili się byli bowiem zaprzyjaźnieni z nimi sympatycy Wisły Kraków.