W nocy, tuż po przegranej 1:3 z Barceloną w finale Pucharu Europy, piłkarze "Czerwonych Diabłów" udali się do hotelu, gdzie zorganizowano dla nich przyjęcie. Zabawa przeciągnęła się do wczesnych godzin porannych, jednak większość graczy stawiła się na wyznaczoną na południe zbiórkę. Zabrakło tylko Lindegaarda.

Reklama

Wszelkie próby skontaktowania się z Duńczykiem nie przyniosły rezultatu. Mimo jego nieobecności trener United nie zmienił planów. Ekipa pojechała na stację kolejową, skąd udała się do Manchesteru, bez niego. Bramkarz, który obudził się ponad dwie godziny po ustalonym czasie zbiórki, musiał wracać z Londynu na własna rękę.

Lindegaard poradził sobie z tym zadaniem i w poniedziałek wziął udział w paradzie po ulicach Manchesteru, na której świętowano zdobycie przez "Czerwone Diabły" historycznego - 19. tytułu mistrza Anglii.

Znając bezkompromisowy charakter Fergusona i jego żelazne zasady, kara dla Duńczyka wydaje się być nieunikniona.

Lindegaard dołączył do drużyny z Old Trafford w styczniu z norweskiego Aalesunds i od tego czasu rywalizował z Tomaszem Kuszczakiem o miano drugiego bramkarza. Numerem jeden był Holender Edwin van der Sar, który zdecydował się po tym sezonie zakończyć karierę.

27-letni Duńczyk zaliczył dotąd dwa występy w barwach Manchesteru. Zadebiutował 29 stycznia w meczu czwartej rundy piłkarskiego Pucharu Anglii z trzecioligowym Southampton, wygranym przez United 2:1. Zagrał również 19 lutego, w zwycięskim spotkaniu z Crawley Town w kolejnej rundzie tych rozgrywek.

Zawodnik ma za sobą cztery występy w reprezentacji Danii.