"Wydaje mi się, że pieniądze nie są źródłem naszych sukcesów. One nie sprawią, że ktoś na boisku będzie lepiej grał. Uważam jednak, że trzeba doceniać to, co zrobili piłkarze. A naprawdę jest co podziwiać" - wyjaśnił przedsiębiorca budowlany Wojciech Gębarowski, który za wyeliminowanie Sandecji Nowy Sącz przekazał zawodnikom Gryfa z własnej kieszeni 10 tysięcy, a za wygraną z Koroną Kielce dołożył 50 tysięcy złotych.
"Kiedy przed meczem 1/16 finału z Koroną rozpoczęła się dyskusja na temat premii, natychmiast ją uciąłem. Pieniądze nie grają, a wychodząc na boisko trzeba myśleć o zwycięstwie, a dopiero później o kasie. Aczkolwiek cieszy nas, że są osoby, jak pan Gębarowski, które w ten sposób starają się nagrodzić wysiłek chłopaków" - powiedział trener Gryfa Grzegorz Niciński.
Żeby dotrzeć do ćwierćfinału PP wejherowianie naprawdę musieli sporo się napracować. "Zespołom z T-Mobile Ekstraklasy wystarczyło odnieść tylko dwa zwycięstwa, podczas kiedy nam od 11 maja przyszło rozegrać aż 10 pucharowych spotkań. Najpierw musieliśmy bowiem wygrać rywalizację na szczeblu województwa pomorskiego. I to my graliśmy na początku na wyjeździe" - przypomniał szkoleniowiec Gryfa.
Wejherowianie pokonali najpierw 3:0 Wietcisę Skarszewy, a następnie wyeliminowali po dogrywce Pogoń Lębork i 2:0 Bytovię Bytów. Z kolei w finale wojewódzkim okazali się lepsi od Gryfa 2009 Tczew, z którym wygrali 1:0 oraz 4:2.
"Już wtedy mogliśmy mówić o wielkim sukcesie klubu. Zresztą drugi mecz finału z tczewianami uświetnił 90. rocznicę powstania klubu. Tymczasem to świętowanie trwa w najlepsze. Widać, że w naszym zespole zebrała się grupa młodych ludzi, która ma określone ambicje i naprawdę chce w futbolu sporo osiągnąć" - zapewnił prezes klubu Rafał Szlas.
W kolejnych spotkaniach drużyna z Wejherowa wyeliminowała Olimpię Grudziądz, Zawiszę Bydgoszcz (po rzutach karnych), Sandecję Nowy Sącz, Koronę Kielce oraz Górnika Zabrze.
"Gdyby ktoś kilka miesięcy temu powiedział mi, że zajdziemy tak daleko w rozgrywkach Pucharu Polski, oraz że będę siedział przy jednym stole z trenerem Adamem Nawałką, który prowadził mnie w Wiśle Kraków i Zagłębiu Lubin, potraktowałbym go jako niepoprawnego fantastę. Tymczasem tworzymy nowy rozdział w historii Gryfa. To największy sukces tego klubu, ale na tym nie zamierzamy poprzestać. Chcemy, aby ten piękny pucharowy sen trwał jak najdłużej" - zapewnił trener trzeciej ekipy pomorsko-zachodniopomorskiej III ligi.
W składzie Gryfa próżno szukać znanych nazwisk. Średnia wieku zawodników z pola, którzy pokonali Koronę Kielce wyniosła 22,3 lat, natomiast zespół z konfrontacji z Górnikiem Zabrze był o pół roku starszy. Większość piłkarzy jest wychowankami Gryfa, albo wywodzi się z okolicznych klubów. Jedynie Tomasz Kotwica, który notabene nie grał w meczach z Koroną i Górnikiem, ma za sobą epizod w ekstraklasie. W marcu 2005 roku ten 26-letni pomocnik rozegrał 10 minut w barwach Polonii Warszawa w konfrontacji z Dyskobolią Grodzisk Wielkopolski.
Część młodszych zawodników studiuje (lewy obrońca Paweł Politowski właśnie został magistrem na Uniwersytecie Gdańskim), a niektórzy pracują. Najstarsi gracze, głównie rezerwowi, Dawid Pomorski i Robert Szudrowicz, uczą wychowania fizycznego w szkole. Pierwszy bramkarz Wiesław Ferra prowadzi w Pucku bar, a jego zmiennik Adam Duda ma własną firmę. Piotr Kołc pracuje w przedsiębiorstwie prezesa Szlasa jako przedstawiciel handlowy, a Łukasz Krzemiński jest dziennikarzem w lokalnej gazecie.
W meczach z teoretycznie znacznie silniejszymi zespołami Gryf w niczym nie ustępował rywalom, a w konfrontacji z Górnikiem sprawiał nawet lepsze wrażenie. Poza tym wejherowianie nie ograniczają się tylko do obrony własnej bramki, ale z powodzeniem starają się także przeprowadzać składne ofensywne akcje.
"Cieszy mnie, że z takimi przeciwnikami walczyliśmy jak równy z równym. Jak to się mówi potocznie, nie parkujemy autobusu we własnym polu karnym tylko próbujemy też grać w piłkę. Samą walką i zaangażowaniem można zniwelować pewne braki w jednym meczu, ale nie w pięciu. Uważna i konsekwentna gra w defensywie, co nie znaczy że rozpaczliwa i nastawiona na wybijanki, to podstawowa sprawa, niemniej nie można również zapominać o ofensywie. Dla moich piłkarzy sam fakt rywalizacji z takimi zespołami jak Korona i Górnik jest wielką frajdą i możliwością promocji. Mam nadzieję, że niedługo niektórzy z nich regularnie będą grywać w T-Mobile Ekstraklasie" - podsumował Grzegorz Niciński.