Fabiański przegrał rywalizację ze Szczęsnym, który jest numerem jeden w bramce "kanonierów". "Fabian" większość meczów ogląda z ławki rezerwowych. Polski bramkarz nie chce więcej oglądać meczów z tej perspektywy, dlatego zadeklarował, że po zakończeniu sezonu opuszcza Arsenal, chociaż Arsene Wenger chciał podpisać z nim nowy kontrakt.
Wcale się nie dziwię, że menedżer Arsenalu chciałby mieć Łukasza w klubie. On doskonale zdaje sobie sprawę, jakiej klasy to bramkarz. Wystarczyło obejrzeć ostatnie mecze przeciwko Bayernowi Monachium w Lidze Mistrzów, żeby przekonać się, jakimi umiejętnościami dysponuje Fabiański. Ale szczerze mówiąc, sytuacja, w której dwóch czołowych polskich bramkarzy gra w jednym klubie, to strata dla polskiej piłki. Odejście Łukasza będzie więc dobrym wyjściem zarówno dla niego jak i dla Wojtka Szczęsnego - twierdzi w rozmowie z transfering.pl Dawidziuk.
Wiele mówi się o tym, że kolejnym klubem Fabiańskiego będzie Schalke Gelsenkirchen. Łukasz ma dwie możliwości. Albo od razu przejść do klubu z czołówki europejskiej, w którym będzie numerem jeden, albo pójść tą samą drogą, co kiedyś Edwin van der Sar. Po nieudanym pobycie w Juventusie, holenderski bramkarz zanim trafił do Manchesteru United, spędził trochę czasu w słabszym Fulham. Jedno jest pewne, to musi być zmiana, która pozwoli Łukaszowi być pierwszym bramkarzem. Inna nie ma sensu - mówi Dawidziuk.