52-krotny reprezentant Polski zdobył z Górnikiem cztery tytuły mistrza Polski w latach 80. XX wieku.
Mieliśmy wtedy w Górniku taką paczkę, że nasze gierki wewnętrzne podczas treningów były lepsze niż mecze. Ówczesny prezes klubu Jan Szlachta, wiedząc, że mamy więcej do pokazania na boisku, wymyślił ekstrapremie za mecze wygrane przynajmniej trzema bramkami. To był taki dodatkowy bodziec, zachęta – wspominał Wandzik, który przyjechał do Zabrza w związku z wyborem przez kibiców do klubowej galerii sław.
Późniejszy reprezentant Polski przygodę z piłką zaczynał w LKS Rodło Górniki (dzielnica Bytomia).
Na początku byłem środkowym napastnikiem. Ale kiedyś na wyjazdowy mecz juniorów nie pojechał bramkarz. Więc między słupkami postawiono najmłodszego, czyli mnie. Mój pierwszy mecz w roli bramkarza skończył się porażką 0:16 i obroną karnego. Wróciłem do domu zapłakany, ale trener Henryk Hajda zaszczepił mi bramkarskiego bakcyla – dodał były zawodnik także Ruchu Chorzów.
Podkreślił, że wraz z całą drużyną Rodła przyjeżdżał na mecze Górnika starym Żukiem z ustawionymi na pace ławkami. Mimo międzynarodowej kariery nie zapomniał o swoim pierwszym klubie w Bytomiu.
Kiedy grałem w Grecji, jakiś sprzęt sportowy zawsze im przesyłałem. Ludzie mówili, że to był najlepiej ubrany zespół w A klasie. Zrobiliśmy remont szatni, bardzo dobrą płytę boiska, zapraszam na mecze. Nie można zapominać o korzeniach, tak mnie nauczyli, w domu. Jestem ze starej śląskiej szkoły – dodał Wandzik.
Podkreślił znakomitą atmosferę panującą w „jego” Górniku.
To była zgrana ekipa. Mieliśmy też swoje grzeszki. Na przykład w poniedziałki po wygranym meczu szliśmy wspólnie na śledzika i piwko. Rozmawialiśmy o tym, dlaczego ktoś tak zagrał, czemu nie podał, itd. Tak się cementuje drużyna. Ale na treningu wszyscy pracowali na full – powiedział.
Przyznał, że pojechał do Grecji na dwa sezony, a mieszka tam 28 lat. Jest trenerem bramkarzy w drugoligowym Aittitos Spaton, współpracuje z firmą sprzedająca sprzęt sportowy i agencją organizującą obozy dla piłkarskich talentów.
Pamiętam jego głos. Kiedy padały komendy z bramki, to słyszała je nie tylko linia obrony, ale cały stadion – śmiał się obecny szkoleniowiec Górnika Marcin Brosz.