Uchwalony w piątek przez IFAB przepis mówi o tym, że trenerzy będą mogli wprowadzić pięciu rezerwowych, jednak mogą w tym celu tylko trzykrotnie przerwać spotkanie. Zmianę można także przeprowadzić w przerwie.

Zwiększenie limitu ma na celu odciążenie organizmów piłkarzy, którzy przez blisko dwa miesiące nie mogli normalnie trenować z powodu pandemii koronawirusa.

Reklama

Modyfikacja reguł może zostać wprowadzona w rozgrywkach, które już się zaczęły lub dopiero mają ruszyć, a ich termin zakończenia przypada nie później niż 31 grudnia 2020 roku. Nie jest jednak obowiązkowa - organizatorzy sami zdecydują, czy chcą z niej skorzystać.

"Na całym świecie trwają dyskusje o wznowieniu rozgrywek. Podstawowym problemem jest to, że wszyscy chcą je dokończyć w jak najkrótszym czasie. Wiadomo, że piłkarze profesjonalni - szczególnie ci, którzy grają też np. w Champions League - mają 60 czy nawet 65 meczów rocznie. To jest w zasadzie limit ich wytrzymałości. Teraz jest tak, że nie było spotkań przez dwa miesiące, a nagle zrobi się ich tak samo dużo, tylko w krótszym okresie" - zaznaczył Brud.

Reklama

Z tego powodu szczególnie ważne jest zadbanie o zdrowie zawodników.

"Analizowaliśmy razem z Międzynarodową Federacją Piłki Nożnej (FIFA), jakie przepisy można zmienić, żeby pomóc piłkarzom. To właśnie ich bezpieczeństwo było naszym jedynym priorytetem. Wszystko inne jest regulowane przez krajowe związki albo zarządców rozgrywek" - podkreślił sekretarz generalny IFAB.

Wyjaśnił też, dlaczego nie jest rozpatrywane wprowadzenie pięciu zmian w meczu na stałe.

"Nad tym zastanawialiśmy się też w przeszłości. Niektóre federacje krajowe już wcześniej pytały, czy mogą zwiększyć liczbę zmian do pięciu - taki też jest limit w rozgrywkach na poziomie poniżej profesjonalnego. Argument przeciwko temu: to byłaby dodatkowa korzyść dla najbogatszych drużyn. One mogę mieć rezerwy tak samo dobre, jak pierwsze zespoły innych klubów tej samej ligi" - tłumaczył.

Dlatego nowy, tymczasowy przepis należy traktować jako wyjątek. Nie rozważano też dopuszczenia w tym roku więcej niż pięciu zmian.

Reklama

"Sześć - to byłoby już więcej niż połowa drużyny. Poza tym mówimy tu o +normalnym+ czasie meczu. Bo jeśli w jakimś turnieju są możliwe dogrywki, to w nich będzie dopuszczona jeszcze dodatkowa, szósta zmiana" - dodał Brud.

Przypomniał, że w świetle obecnych przepisów, nawet tych sprzed pandemii, organizatorzy i sami sędziowie mają do dyspozycji wiele narzędzi chroniących zdrowie zawodników.

"Na przykład połowa meczu wcale nie musi trwać 45 minut, to może być 40 albo mniej. O tym mówi artykuł 7" - zwrócił uwagę.

Zgodnie z tłumaczeniem oficjalnych przepisów IFAB sporządzonym przez Polski Związek Piłki Nożnej wskazany przepis brzmi: "Zawody trwają dwa równe okresy 45-minutowe. Mogą one zostać skrócone tylko jeśli uzgodniono to pomiędzy sędzią i obiema drużynami. Takie porozumienie musi mieć miejsce przed rozpoczęciem zawodów i musi być zgodne z regulaminem danych rozgrywek".

"Jest też możliwość zarządzenia kilku krótkich przerw w grze na uzupełnienie płynów czy obniżenie temperatury ciała. Większość lig europejskich nie gra latem, a teraz będzie trzeba. Jeśli znowu będzie tak gorąco jak w zeszłym roku... Ale to też już jest w przepisach. Dlatego nie musimy dużo więcej zmieniać, jeśli chodzi o ochronę zdrowia piłkarzy" - dodał Brud.

Jeśli IFAB i FIFA uznają to za stosowne, tymczasowe rozwiązania mogą obowiązywać do końca 2021 roku, ponieważ obecna sytuacja związana z koronawirusem może też wpłynąć na rozgrywki w przyszłym sezonie.

"Ale na razie nie wiemy nawet, kiedy zostanie wznowiony obecny. Dopiero teraz niektóre ligi się do tego szykują, przede wszystkim niemiecka (start planowany na sobotę 16 maja - PAP), parę innych też. Ale i one nie wiedzą, kiedy rozpocznie się następny sezon. Więc dlaczego mielibyśmy teraz decydować o czymś, czego nie wiadomo? Przecież możliwe, że będzie to trzeba przedłużyć nawet do 2022 roku. Na razie zostawiamy to tak jak jest i będziemy obserwować, jak się sytuacja rozwija" - zapewnił Brud.

Sądząc po wypowiedziach Zbigniewa Bońka, w Polsce te zapisy raczej nie zostaną zastosowane.

"Nie wprowadzimy tego do polskiego futbolu. Osoby, które podjęły decyzję o takiej zmianie, nie wiedzą chyba jak wygląda mecz piłkarski. To presja z zewnątrz spowodowała takie populistyczne ruchy" - powiedział "Tutto Mercato" prezes PZPN.