Do zdarzenia doszło po marcowym meczu ze Stomilem Olsztyn, który walczący o utrzymanie sosnowiczanie wygrali 2:1.

Klub nie zajmował dotąd stanowiska w tej sprawie, nie reagując na medialne doniesienia. Przyznam, że w trakcie trwania pracy Komisji Dyscyplinarnej PZPN uważałem, że nieeleganckie byłoby medialne starcie, czy próba wywierania presji na organ związku - dodał Jaroszewski.

Reklama

Wyjaśnił, że po meczu doszło najpierw do kłótni piłkarza z trenerem Łukaszem Matusiakiem (asystent Kazimierza Moskala). Potem Małecki odwrócił się i zaczął Łukasza odpychać, ubliżać mu i grozić. Cały czas dążył do zwarcia. Matko Perdijic (bramkarz) błyskawicznie wskoczył między nich i powstrzymał Małeckiego. Patryk próbował się "przebić" przez Perdijica i uderzyć trenera, co na szczęście się mu nie udało – opisał prezes.

Podkreślił, że tylko dzięki dobrej woli zaatakowanego Matusiaka nie została złożona oficjalna skarga.

"To koniec Małeckiego w Zagłębiu"

Reklama

Porażający jest dla mnie jako pracodawcy, czy kiedyś dziennikarza, pedagoga, poziom chamstwa, agresji. Zachowanie wobec przełożonego, zachowanie byłego reprezentanta Polski wobec trenera na oczach młodych piłkarzy z akademii. Także niepełnoletnich. Jestem osobą odpowiedzialną za całą organizację i wiedziałem, że to koniec Małeckiego w Zagłębiu – ocenił.

Reklama

Podkreślił, że znanemu piłkarzowi nie może być wolno więcej niż innym. Jaką mam gwarancję, że na treningu zdenerwowany Patryk nie zrobi krzywdy na przykład młodemu zawodnikowi, albo komukolwiek. FIFA, UEFA czy PZPN niosą na sztandarach głównie jedno hasło: "respect". I tak musi być - zaznaczył.

Dodał, że zawodnik wulgarnie odnosił się także do pracownicy ochrony i osoby prowadzącej klubową telewizję.

Granica nie została przekroczona, tylko przeskoczona. I to nie pierwszy raz. Ci ludzie się najzwyczajniej go bali, w kontekście jego rzekomych znajomości z półświatkiem, które wielokrotnie podkreślał – powiedział Jaroszewski.

Przypomniał, że o tych dwóch zdarzeniach dowiedział się po wyjściu ze szpitala, gdzie spędził kilka tygodni zakażony koronawirusem.

Zdaniem prezesa zawodnik i jego prawnik starają się wypaczyć rzeczywistość, tworząc teorie spiskowe i wywierając presję na komisję i sąd polubowny.

Zwykły kibic ma wrażenie, że to my krzywdzimy zawodnika. W każdym normalnym zakładzie pracy taki człowiek zostałby z dnia na dzień wyrzucony z pracy dyscyplinarnie. Ale to piłkarz. Wokół nich, klubów, czyha wiele instytucji i ludzi, którzy czują, że można zarobić. Jednocześnie przepisy PZPN uniemożliwiają klubowi jednostronne, natychmiastowe rozwiązać kontraktu nawet w przypadku gdyby zawodnik pobił trenera. Trzeba złożyć wniosek do sądu polubownego PZPN oraz Komisji Dyscyplinarnej i czekać na ich decyzje. A to trwa miesiącami i w całym tym czasie zawodnik formalnie ma obowiązujący kontrakt z nami – wyjaśnił Jaroszewski.

Umowa piłkarza wygasa z końcem czerwca.

Klub chce odszkodowania

Zdaniem prezesa Małecki zmusił klub do osłabienia się sportowego, stąd żądanie odszkodowania w wysokości 170 tysięcy.

Okienko transferowe było zamknięte, więc nie mogliśmy tej straty uzupełnić. Dodatkowo w wypowiedziach medialnych działa na szkodę klubu i uderza w jego wizerunek. Na rynku ma to swoje konsekwencje i stąd wystąpiliśmy z takim roszczeniem. Zresztą kwota ta została obliczona zgodnie z właściwymi przepisami prawa i PZPN – wyjaśnił Jaroszewski.

Dodał, że ukarany zawodnik i jego żona nękają piłkarzy Zagłębia, by uzyskać ich korzystne opinie w trwającym sporze.

Mamy na to dowody. Maile, screeny. Dla piłkarzy to kłopotliwa sytuacja, od której chcieliby być jak najdalej. Patryk, budujący swój obraz człowieka honoru, chowa się tak naprawdę za spódnicą, ujawnia teksty z prywatnej korespondencji drużyny, wybrane komentarze do drugiej sytuacji, w której rękoczynów nie było. Broni się, wrabiając kolegów i stawiając ich w niezręcznej sytuacji – podsumował Jaroszewski.