Hiszpanie grali jakby musieli, a zupełnie nie chcieli. Wyglądało to tak, jakby wraz z porażką z USA w półfinale Pucharu Konfederacji z piłkarzy Vicente del Bosque uszły wszystkie magiczne moce, którymi tak zachwycali. David Villa był wolny i nieskuteczny, Fernando Torres w niczym nie przypominał tego piłkarza, przed którym drżą niemal wszyscy obrońcy Premiership. Reprezentanci RPA próbowali, szarpali, ale nie mieli pomysłu, jak pokonać Hiszpanię. Do tego wszystkiego ten niemiłosierny, otępiający, jednostajny hałas tak ukochanych przez kibiców z RPA wuwuzeli - tamtejszych trąbek.

Reklama

>>>Zobacz bramki z meczu Hiszpania - RPA

Wszystko zmieniło się jednak jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, kiedy obaj trenerzy uznali, że wystarczy już występów gwiazd, i dali pograć piłkarzom rezerwowym. Najpierw w 73. minucie trafił Katlego Mphela, który wykończył ładną akcję kolegów. Trybuny oszalały i wydawało się, że Hiszpanie rozpoczną właśnie nową serię - tym razem meczów przegranych. W 87. minucie wyrównał jednak Daniel Guiza, który wykorzystał podanie Xabiego Alonso. Minutę później - nieco przypadkowo - przelobował bramkarza gospodarzy, próbując dośrodkować. W doliczonym czasie gry bramkę turnieju uderzeniem z rzutu wolnego (25 metrów od bramki) zdobył jednak Mphela. Sędzia musiał zarządzić dogrywkę. W niej Hiszpanom chciało się już grać. Zwycięstwo dało im uderzenie Xabiego Alonso w 107. minucie.