Burkhardt, który do niedawana uchodził za najbardziej utalentowanego polskiego piłkarza, stanął przed szansą na uratowanie kariery. Zainteresowanie pomocnikiem II-ligowego szwedzkiego przeciętniaka wyraził klub, który w poprzednim sezonie w Pucharze UEFA wyeliminował Galatasaray i Besiktas Stambuł, Herthę Berlin, Benficę Lizbona i Sampdorię Genua. W poprzednim sezonie Metalist zajął trzecie miejsce w lidze ukraińskiej i zagra w Lidze Europejskiej. Niestety raczej bez Burkhardta w składzie.
Polski piłkarz przez dwa dni trenował z Ukraińcami, a na koniec zagrał w sparingu z Neftianykiem Ochtyrka. Metalist wygrał 4:1. Burkhardt asystował przy drugim golu, a przy czwartym popisał się potężną bombą, którą bramkarz „wypluł” przed siebie, co wykorzystał napastnik Metalista. Recenzje testowany pomocnik IFK zebrał znakomite. Trener Miron Markiewicz chciał zatrzymać Burkhardta, ale działacze Norrkoping zablokowali ten transfer.
"Jestem zmęczony i rozczarowany" - powiedział Burkhardt. "Myślę, że teraz będzie mi bardzo trudno znaleźć motywację do dalszej gry w Szwecji. Najlepszym wyjściem byłoby dla mnie zostać na Ukrainie i nie wracać do Norrkoping. Metalist gra w europejskich pucharach, a występy w tych rozgrywkach to marzenie każdego piłkarza. Myślę, że wszystko ułożyło się bardzo źle i dla mnie, i dla mojego szwedzkiego klubu. Metalist razem ze mną testował piłkarza z Argentyny. Choć trener Markiewicz powiedział mi, że byłem od niego dużo lepszy, to teraz oni wezmą jego, a nie mnie" - wylewał żale Burkhardt, ale trudno mu się dziwić. Kiedy jechał na testy do Charkowa, to kosztował 300 tys. euro. Po kilku dniach podrożał ponad trzy razy. Zdaniem piłkarza Norrkoping zachował się wobec niego nie fair. Swoimi żądaniami Szwedzi zszokowali właściciela Metalistu, miliardera Aleksandra Jarosławskiego. Norrkoping, który rok temu zapłacił Legii za Burkhardta 300 tys. euro, teraz chce za niego okrągły milion. Na taką kwotę charkowianie nie chcą się zgodzić. Polak wrócił więc zawiedziony do Szwecji.
Bliżej transferu na Wschód jest za to inny polski piłkarz. Wojciech Kowalewski najprawdopodobniej opuści grecki Iraklis Saloniki i przeniesie się do Rostowa. FK - ósmy obecnie klub rosyjskiej ekstraklasy – nie ma w tej chwili bramkarza, bo kontuzji doznał Wieniamin Mandrykin. Czeka go operacja kolana i na pewno na boisku nie pojawi się wcześniej niż za trzy miesiące. Jego dubler Stanisław Chotiejew jest jeszcze bardzo mało doświadczonym zawodnikiem. W związku z tym Rostow chętnie zatrudniłby Polaka, który przez pięć lat bronił w Spartaku Moskwa. Jeszcze w tym tygodniu rosyjski klub przedstawi Iraklisowi oficjalną propozycję kupna Kowalewskiego.
"Mam jeszcze roczny kontrakt z Iraklisem, z którym właśnie jestem na obozie" - powiedział Kowalewski. "Niedawno przebywałem w Rosji, choć moim celem nie było poszukiwanie klubu, ale spotkanie z przyjaciółmi. Słyszałem też o zainteresowaniu Rostowa i przyznam, że znam dobrze tę sprawę. Na razie czekam jednak na oficjalną propozycję transferową dla Iraklisu. Transferowe okno jest wciąż otwarte, więc może w najbliższych dniach coś jeszcze się wyjaśni" - zdradził polski bramkarz.