Zdobywcy Pucharu UEFA niemal co roku wspomagają kadrowo swojego rywala z ukraińskiej Premier Ligi. Dzieje się tak dlatego, że doskonale znają się właściciele obu klubów - oligarchowie Rinat Achmetow i Ihor Kołomojski. Tak do Dniepru trafili w przeszłości reprezentacyjni napastnicy - Oleksiej Bielik i Andriej Worobiej. W tym sezonie współpraca obu klubów jeszcze bardziej się zacieśniła. Latem do Dniepropietrowska przeprowadzili się kolejni zawodnicy Szachtara - Jewhen Selezniow i Meksykanin Nery Castillo. To jednak nie koniec. Wczoraj okazało się, że do Dniepropietrowska mają się przeprowadzić także niechciany w Doniecku czeski bramkarz Jan Lastuvka, a Dniepr bardzo chciałoby zatrudnić także Lewandowskiego.

Reklama

"Jaki transfer do Dniepropietrowska? W Dnieprze to ja się mogę tylko wykąpać" - powiedział Lewandowski. "Mam wciąż ważny kontrakt z Szachtarem i teraz myślę tylko o ważnym meczu eliminacji Ligi Mistrzów w Timiszoarze. A w ogóle nie wyobrażam sobie, żebym grał w innym ukraińskim klubie niż Szachtar. A w innym kraju? A z tym to może być różnie. Przyznam jednak, że tydzień temu siedziałem już przy stole i negocjowałem z jednym z zagranicznych klubów. Jakim? Nie mogę tego zdradzić. Powiem tylko, że to bardzo dobry klub. Nie doszliśmy jednak do porozumienia, więc nie ma o czym gadać. Tym bardziej że zobowiązałem się do zachowania tajemnicy" - przyznał Lewandowski.

W przeciwieństwie do Polaka Lastuvka przyjął ofertę Dniepru. Czech podpisał trzyletni kontrakt, który na pewno go zadowoli, bo wcześniej Szachtarowi nie był potrzebny i co rok był wypożyczany do innych klubów: Fulhamu, Bochum i West Hamu. Dniepr zapłacił za niego między 2 a 3 mln euro.