Legia Warszawa - Arka Gdynia 3:0 (1:0)

Bramki: 1:0 Ivica Vrdoljak (40-karny), 2:0 Bruno Mezenga (81), 3:0 Tomasz Kiełbowicz (90+4-wolny).

Żółta kartka - Legia Warszawa: Ariel Borysiuk, Manu, Wojciech Skaba. Arka Gdynia: Marciano Bruma, Marcin Budziński, Maciej Szmatiuk, Michał Płotka. Czerwona kartka za drugą żółtą - Arka Gdynia: Michał Płotka (84).

Sędzia: Masaaki Toma (Japonia). Widzów 21 255.

Reklama

Legia Warszawa: Wojciech Skaba - Jakub Rzeźniczak, Inaki Astiz, Marcin Komorowski, Tomasz Kiełbowicz - Manu (90. Sebastian Szałachowski), Ivica Vrdoljak (88. Michał Kucharczyk), Ariel Borysiuk, Miroslav Radović (90+3. Artur Jędrzejczyk), Maciej Iwański - Bruno Mezenga.

Arka Gdynia: Norbert Witkowski - Marciano Bruma, Ante Rozić (81. Krystian Żołnierewicz), Maciej Szmatiuk, Emil Noll - Mirko Ivanovski, Michał Płotka, Marcin Budziński, Paweł Zawistowski, Tadas Labukas - Joseph Desire Mawaye (73. Wojciech Wilczyński).

Trener Legii Maciej Skorża po dotkliwej porażce z Wisłą Kraków (0:4) zdecydował się zmiany w wyjściowym składzie przeciwko Arce. Popełniającego błędy w obronie Artura Jędrzejczyka wymienił na Jakuba Rzeźniczaka, Michała Kucharczyka na Bruno Mezengę, a Kostiantyna Machnowskiego na Wojciecha Skabę. Dla tego ostatniego był to pierwszy mecz w sezonie.

Reklama

Jak na debiutanta radził sobie poprawnie, choć defensywa stołecznego zespołu była w piątek wyjątkowo rozkojarzona. Fakt, że Legia nie straciła w pierwszej połowie bramki, może zawdzięczać jedynie mało zdecydowanej grze gości. Ci jednak coraz śmielej atakowali, a najlepszą okazję zmarnował w 20. minucie Marcin Budziński, który w sytuacji sam na sam nie potrafił pokonać Skaby.

Po pierwszej połowie prowadzili jednak gospodarze po kontrowersyjnym rzucie karnym podyktowanym przez japońskiego arbitra Masaakiego Tomę. Ivica Vrdoljak wbiegł z prawej strony w pole karne, ale jego strzał obronił Norbert Witkowski. W tym samym czasie na linii pola karnego doszło do starcia Miroslava Radovicia z Marciano Brumą. Ten drugi pociągnął legionistę za koszulkę, ale chwilę wcześniej to Radović w nieprzepisowy sposób powalił na ziemię rywala.

Rzut karny wykorzystał Vrdoljak. Stracona bramka wyraźnie podrażniła dobrze prezentujących się gości, bo po przerwie przez długie minuty to właśnie oni prowadzili grę. Zawodnicy stołecznego zespołu ograniczyli się do wyprowadzania kontrataków, ale stworzyli zaledwie kilka podbramkowych sytuacji. W końcówce jednak to gospodarze zdobyli bramki. 81. minucie akcję lewym skrzydłem zakończył skutecznym strzałem z ostrego kąta Bruno Mezenga, a w doliczonym czasie gry po uderzeniu z rzutu wolnego Tomasza Kiełbowicza piłka wyśliznęła się z rąk Witkowskiego i wpadła do siatki.

W piątkowy wieczór podopieczni Skorży prezentowali się jednak zdecydowanie poniżej oczekiwań i nie wiadomo jak potoczyłby się mecz, gdyby nie kontrowersyjna decyzja japońskiego sędziego z pierwszej połowy.