Legia przyjechała do Gdańska po trzech wygranych z rzędu. Pomimo tak udanej passy trener Jan Urban zdecydował się zmienić trzech podstawowych zawodników z ostatniego meczu. Na ławce rezerwowych posadził Michała Żewłakowa, Jakuba Wawrzyniaka oraz Janusza Gola. Spory udział w ostatnich sukcesach miał najlepszy snajper ligi Danijel Ljuboja, który w dwóch poprzednich meczach zdobył po dwie bramki. W konfrontacji z Lechią serbski napastnik jednak nie popisał się i już na początku nie wykorzystał rzutu karnego.

Reklama

W 12. minucie po faulu Rafała Janickiego na Jakubie Koseckim, który w niedzielę siał najwięcej zamieszania w szeregach Lechii, a jeszcze wiosną występował w gdańskim zespole, arbiter podyktował jedenastkę. Michał Buchalik obronił jednak uderzenie po ziemi Ljuboi. Cztery minuty później przez szansą stanęli gospodarze. Po świetnym podaniu Abdou Traore sam przed Dusanem Kuciakiem znalazł się Mateusz Machaj, lecz źle przyjął piłkę i zaprzepaścił okazję. Po dość emocjonującym początku tempo wyraźnie siadło. Przetrzebieni kontuzjami biało-zieloni - w sumie na różnego rodzaju urazy narzekało 10 graczy - nie kwapili się do śmielszych ataków. Nie w pełni zdrowy był również Jarosław Bieniuk, który w ostatniej konfrontacji z Podbeskidziem w Bielsku-Białej złamał nos, ale w spotkaniu z Legią zagrał w specjalnej ochronnej masce.

W 36. minucie goście objęli prowadzenie. Po dośrodkowaniu Ivicy Vrdoljaka i główce Jakuba Rzeźniczaka piłka trafiła w poprzeczkę, ale pozostawiony bez opieki Miroslav Radovic z bliska umieścił ją w siatce. W 64. minucie będący na siódmym metrze od bramki Lechii Ljuboja otrzymał znakomite podanie z prawej strony od Michała Kucharczyka, ale ponownie - już po raz trzeci w tym spotkaniu - nie zdołał pokonać Buchalika, który popisał się znakomitą interwencją. Pięć minut później było już 1:1. Traore przejął piłkę po dośrodkowaniu Machaja, ograł Inakiego Astiza i strzałem po ziemi pokonał bramkarza Legii. Kibice gospodarze długo nie cieszyli się jednak z remisu.

W 72. minucie kompleks Buchalika przełamał wreszcie Ljuboja i goście odzyskali prowadzenie. Bramkarz Lechii wygrał co prawda najpierw pojedynek sam na sam z Koseckim, ale przy uderzeniu Serba był już bezradny. Mimo ambitnej postawy Lechii w końcówce, wynik nie uległ już zmianie.

Reklama