Zaledwie dwa tygodnie temu obie ekipy grały ze sobą we Wrocławiu, ale sobotnie starcie było zupełnie inne od tamtego. I nie chodzi tylko o sam wynik, bo wówczas padł remis 2:2. Przede wszystkim tym razem goście nie czekali na własnej połowie na rywali, ale od początku odważnie zaatakowali. Długo nic z przewagi gości nie wynikało, lecz gra toczyła się głównie na połowie Śląska, który miał ogromne problemy z wyjście z własnej połowy.
Groźnie pod bramką Mariusza Pawełka zrobiło się dopiero po pół godzinie. Po dośrodkowaniu Szymon Drewniak był sam w polu karnym, ale uderzył za słabo i zmierzającą do bramki piłkę zdołał wybić Piotr Celeban. Minutę później już nie było nikogo, kto mógłby uratować gospodarzy. Przy biernej postawie wrocławskich piłkarzy Górnik zaatakował lewą stroną. Bartosz Śpiączka po podaniu Drewniaka znalazł się sam przed Pawełkiem i trafił do siatki.
Do tego momentu Śląsk tylko raz potrafił poważniej zagrozić bramce gości. Po kontrataku Łukasz Madej znalazł się w dobrej sytuacji, lecz został w ostatniej chwili zablokowany. Poza tą sytuacją grający niedokładnie i wolno wrocławianie w pierwszej połowie jeszcze tylko raz zagrozili bramce Wojciecha Małeckiego. Po zagraniu z lewej strony Łukasz Zwoliński nabiegł na piłkę i z kilku metrów posłał ją wysoko nad poprzeczką.
Wrocławianie mogli się cieszyć, że do przerwy przegrywali tylko jednym golem, bo tuż przed przerwą drugiego powinien zdobyć Śpiączka. Napastnik Górnika znalazł się sam przed Pawełkiem, próbował go przelobować, ale zmierzająca do bramki piłkę zdołał wybić Adam Kokoszka.
Po zmianie stron zmienił się również obraz gry. Górnik nie grał już pressingiem, cofnął się na własną połowę i oddał inicjatywę Śląskowi. Wrocławianie byli częściej przy piłce, atakowali, ale mieli duże problemy z wypracowaniem sobie dogodnej sytuacji do zdobycia wyrównującego gola. W akcjach zespołu trenera Jana Urbana brakowało dokładności, szybkości oraz elementu zaskoczenia.
Udało się dopiero po blisko kwadransie drugiej połowy, ale Ryora Morioka w sytuacji sam na sam nie zdołał pokonać Małeckiego. Chwilę później po rzucie rożnym sam w polu karnym był Celeban, lecz fatalnie przestrzelił.
Minutę później było już 0:2. Po kontrataku Grzelczak dośrodkował na głowę Grzegorza Bonina. Pawełek odbił piłkę po pierwszym uderzeniu, lecz wobec dobitki był bez szans. To był rozstrzygający moment meczu. Później goście bronili się całym zespołem, wrocławianie atakowali, ale brakowało pomysłu, a jak już jakieś sytuacje były, to piłka mijała bramkę.
Śląsk Wrocław - Górnik Łęczna 0:2 (0:1)
Bramki: 0:1 Bartosz Śpiączka (35), 0:2 Grzegorz Bonin (59)
Żółta kartka - Górnik Łęczna: Szymon Drewniak, Łukasz Tymiński
Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork)
Widzów: 4 921
Śląsk Wrocław: Mariusz Pawełek - Kamil Dankowski, Piotr Celeban, Adam Kokoszka, Augusto (83. Mario Engels) - Łukasz Madej (75. Mateusz Lewandowski), Aleksandar Kovacevic, Ryota Morioka, Sito Riera, Robert Pich - Łukasz Zwoliński
Górnik Łęczna: Wojciech Małecki - Gabriel Matei, Przemysław Pitry (13. Łukasz Tymiński), Adam Dźwigała, Leandro - Grzegorz Bonin, Paweł Sasin, Szymon Drewniak (90+2. Krzysztof Danielewicz), Josimar Atoche (82. Javier Hernandez), Piotr Grzelczak - Bartosz Śpiączka.