Gospodarze do spotkania z Radomiakiem przystąpili trzy dni po meczu Ligi Konferencji z Hapoelem Beer Szewa. Trener John van den Brom dał szansę zmiennikom i dokonując aż siedmiu zmian w wyjściowej jedenastce. Pierwszy swoją szansę gry w podstawowym składzie wykorzystał Citaiszwili. Gruzin otrzymał podanie od Afonso Sousy, minął obrońcę gości i sprytnie, niezbyt mocno posłał piłkę przy tzw. krótkim słupku.
Trener Radomiaka Mariusz Lewandowski chwilę później musiał dokonać zmiany, bowiem urazu doznał Daniel Pik. Jego zmiennik Leandro mógł bardzo szybko wpisać się na listę strzelców, ale po dośrodkowaniu z rzutu rożnego najwyraźniej był zaskoczony faktem, że piłka spadła mu pod nogi i posłał ją w trybuny. W kolejnej akcji Raphael Rossi uderzył z półwoleja, lecz także niecelnie.
Radomianie dość łatwo dochodzili do sytuacji strzeleckich, co może było wynikiem nieco przemeblowanej linii defensywy Kolejorza. W 33. minucie po rzucie wolnym piłka została zbita w kierunku Mauridesa, który także mógł lepiej przymierzyć, ale piłka trafiła w boczną siatkę.
W końcówce pierwszej odsłony lechici bardziej zdecydowanie zaatakowali, ale Michał Skóraś, czy Nika Kwekweskiri dokonywali złych wyborów przy finalizowaniu akcji.
Po przerwie ponad 20 tysięcy kibiców obejrzało znacznie lepsze i momentami dość emocjonujące widowisko. Radomiak nie miał już czego bronić, ale poznaniacy nie pozwalali rozwinąć skrzydeł rywalom. Gospodarze pressingiem naciskali rywali na ich własnej połowie i często odbierali im piłki.
Już w pierwszym kwadransie drugiej połowy "Kolejorz" stworzył kilka sytuacji, lecz strzały Skórasia, Sousy i Citaiszwilego nie mogły zaskoczyć Gabriela Kobylaka bądź nieznacznie mijały światło bramki.
W 67. minucie bramkarz Radomiaka źle wybił piłkę, którą przejął Citaiszwili. Lech miał liczebną przewagę w polu karnym, Gruzin idealnie dograł do Sousy, który z siedmiu metrów uderzył prosto w Kobylaka. Lechici dążyli do podwyższenia wyniku, ale nie pierwszy raz w tym sezonie razili nieskutecznością. Filip Marchwiński przed polem karnym rywali w dziecinny sposób odebrał piłkę Raphaelowi Rosssiemu i miał przed sobą tylko Kobylaka oraz dość czasu na przemyślaną decyzję. 20-latek strzelił jednak prosto w golkipera.
W końcówce meczu podopieczni Mariusza Lewandowskiego wszystko postawili na jedną kartę i kilkakrotnie na przedpolu Filipa Bednarka było dość groźnie, a kibice do końca musieli drżeć o wynik. Już w piątej minucie doliczonego czasu gry kontry gospodarzy nie wykorzystał Mikael Ishak, którego strzał w ostatniej chwili został zablokowany przez Mateusza Cichockiego.
Lech Poznań - Radomiak Radom 1:0 (1:0)
Bramka: 1:0 Heorhij Citaiszwili (12)
Żółta kartka - Lech Poznań: Jesper Karlstroem, Heorhij Citaiszwili, Afonso Sousa, Kristoffer Velde, Nika Kwekweskiri. Radomiak Radom: Gabriel Kobylak, Leandro
Sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz)
Widzów: 20 883
Lech Poznań: Filip Bednarek - Alan Czerwiński, Lubomir Satka, Filip Dagerstaal, Pedro Rebocho - Heorhij Citaiszwili (91. Adriel Ba Loua), Nika Kwekweskiri, Afonso Sousa (79. Kristoffer Velde), Jesper Karlstroem (71. Radosław Murawski), Michał Skóraś (71. Filip Marchwiński) - Filip Szymczak (79. Mikael Ishak)
Radomiak Radom: Gabriel Kobylak - Mateusz Grzybek, Raphael Rossi, Mateusz Cichocki - Dariusz Pawłowski, Luizao (87. Daniel Łukasik), Thabo Cele, Daniel Pik (14. Leandro, 87. Dominik Sokół) - Roberto Alves, Maurides (58. Lisandro Semedo), Luis Machado
autor: Marcin Pawlicki