Przed losowaniem UEFA podzieliła drużyny na koszyki. Wśród potencjalnych rywali Lecha oprócz Żetysu, były zespoły z Macedonii, Czarnogóry, Albanii, Estonii i Luksemburga. Los zetknął poznaniaków z ubiegłorocznym wicemistrzem Kazachstanu, leżącym nieco ponad 100 kilometrów od chińskiej granicy.
To najtrudniejszy rywal, na którego mogliśmy trafić. Decyduje o tym przede wszystkim odległość, zmiana strefy czasowej i temperatury, jak również fakt, iż nie mamy możliwości obserwacji tego zespołu przed pierwszym spotkaniem. Koszty związane z dotarciem do odległego o ponad 5,5 tys. kilometrów Tałdykorganu spowodują, że większość naszych kibiców będzie musiała zrezygnować z wyjazdu. Niestety, również układ spotkań nie jest dla nas korzystny - przyznał na oficjalnej stronie Lecha Rumak.
Obecny na losowaniu w Nyonie wiceprezes klubu Arkadiusz Kasprzak, również nie miał szczęśliwej miny, gdy okazało się, z kim przyjdzie lechitom walczyć w pierwszej rundzie.
Nie było tu nawet wysłanników naszego rywala. Pojawił się natomiast przedstawiciel kazachskiej izby turystycznej. Dlatego wszystkie sprawy związane z organizacją meczu będzie omawiać za pomocą telefonów czy maili - powiedział Kasprzak.
Jak dodał, na razie prawie nic nie wiedzą na temat nieco egzotycznego przeciwnika.
Miasto Tałdykorgan ma ponad 100 tysięcy mieszkańców, a stadion może pomieścić niecałe 10 tysięcy osób. Słyszeliśmy, że grają ostro, nawet agresywnie. Na pewno mamy bardzo mało czasu na przygotowanie podróży pod względem organizacyjnym i logistycznym. Musimy pozałatwiać wizy, przelot, nie wykluczam, że zabierzemy własne jedzenie - dodał Kasprzak.
Pierwsze spotkanie Lech zagra na własnym boisku 5 lipca, rewanż w Tałdykorganie odbędzie się tydzień później. W przypadku awansu Kolejorz trafi na zwycięzcę pary Chazar Lenkoran (Azerbejdżan) - Noemme Kalju (Estonia).
Trzymamy kciuki za Estończyków, bo kolejna długa podróż nam się nie uśmiecha - podsumował Kasprzak.