Juventus gości dziś wieczorem FC Malmoe, a Roma jutro CSKA Moskwa. Oba kluby muszą pokazać, że włoski futbol to nie ten "smarkacz poturbowany w Brazylii" i niemal zawsze policzkowany w europejskich pucharach. "Pół świata śmiało się z nas do łez, spróbujmy go teraz trochę postraszyć", proponuje rzymska La Repubblica.

Reklama

Juventus nie powinien mieć trudności z wyjściem ze swej grupy, byleby nie dał się zaskoczyć, jak przed rokiem. Klub Fiata ma wszelkie dane, by znaleźć się w grupie ośmiu najlepszych. Odejście Antonio Conte oznacza pozbycie się zbytniego napięcia i nerwowości, bo to, czego piłkarze się przy nim nauczyli, przecież pozostaje. Juventus jest więc potencjalnie silniejsze niż dawniej. Ostatni finał - przegrany zresztą - Stara Dama rozegrała w 2003 roku i to powinno być dla niej dodatkowym bodźcem.

Co do Romy, to wystarczy popatrzeć na listę drużyn z jej grupy, by popaść w pesymizm. Można jeszcze spróbować wyeliminować Manchester City, ale pokonanie Bayernu Monachium to czyste science fiction. Dlatego i dla Romy tak ważny jest ten pierwszy mecz z mistrzem Rosji.