"The Reds" w tym sezonie spisują się rewelacyjnie. Z 21 meczów wygrali 20, a jedyny remis przytrafił im się w październiku z Manchesterem United (1:1). Prowadzone przez trenera Jose Mourinho "Koguty" nie zdołały ich zatrzymać.

Goście przez niemal cały mecz mieli wyraźną przewagę. Nie była to absolutna dominacja, ale łatwo było wskazać, która z tych drużyn jest na dobrej drodze do mistrzostwa Anglii. Opór Tottenhamu Liverpool złamał w 37. minucie, kiedy po podaniu Mohameda Salaha na listę strzelców wpisał się Roberto Firmino.

Reklama

Gospodarze dopiero po przerwie mieli krótkie zrywy lepszej gry. Udało im się nawet stworzyć kilka dogodnych okazji, ale w kluczowych momentach byli nieskuteczni. Najlepszą w 82. minucie zmarnował Giovani Lo Celso, który do siatki nie trafił z czterech metrów. Wcześniej piłkę nad poprzeczką posłał Heung-min Son.

Dokładnie tak jak się spodziewaliśmy to był trudny mecz. Rywale zaciekle się bronili i do końca wynik pozostawał sprawą otwartą. Najważniejsze jest, że udało się zdobyć trzy punkty. Zasłużyliśmy na zwycięstwo, choć mogliśmy zagrać jeszcze lepiej - powiedział trener Liverpoolu Juergen Klopp.

Reklama

Liverpool w tabeli o 16 punktów wyprzedza drugie Leicester City. "Lisy" w sobotę niespodziewanie przegrały u siebie z Southampton Jana Bednarka 1:2. Prowadzenie gospodarzom w 14. minucie dał Dennis Praet, a dla "Świętych" trafili potem Stuart Armstrong i Danny Ings.

Zgodne z planem zwycięstwa na własnych stadionach odniosły Chelsea Londyn i Manchester United. "The Blues" pokonali Burnley 3:0 po golach Jorginho z karnego, Tammy'ego Abrahama i Calluma Hudsona Odoiego. "Czerwone Diabły" natomiast wygrały z Norwich City 4:0. Z dwóch bramek cieszył się Marcus Rashford, a po jednej dołożyli Anthony Martial i Mason Greenwood.

W niedzielę na pozycję wicelidera awansować może Manchester City. Tego dnia obrońcy tytułu na wyjeździe zmierzą się z Aston Villą. Na razie do Liverpoolu tracą 17 punktów.