Spotkanie pierwszej z 18. drużyną, które dzieliły 52 punkty, było nadspodziewanie zacięte, choć zaczęło się zgodnie z oczekiwaniami. W dziewiątej minucie Łukasza Fabiańskiego pokonał bowiem Georginio Wijnaldum. Trzy minuty później był jednak remis. Skuteczną główką po dośrodkowaniu z rzutu rożnego popisał się Issa Diop.
W przerwie trener "Młotów" David Moyes zdecydował się na wprowadzenie Pablo Fornalsa. Hiszpan w 54. minucie dał gościom sensacyjne prowadzenie.
Od tego momentu Liverpool przejął całkowitą kontrolę na boisku, a w 68. minucie poważny błąd popełnił dobrze spisujący się do tej pory Fabiański. Piłka strzelona przez Mohameda Salaha przeszła przez ręce i między nogami polskiego bramkarza.
Podopieczni trenera Juergena Kloppa dalej napierali, a trzecią bramkę zdobyli w 81. minucie. Tym razem Fabiański nie miał nic do powiedzenia przy uderzeniu z bliska Sadio Mane.
Liverpool w tabeli ma aż 22 punkty przewagi nad drugim Manchesterem City. Samodzielnym rekordzistą w liczbie kolejnych zwycięstw może zostać już w sobotę, kiedy na wyjeździe zagra z przedostatnim w tabeli Watfordem.
"The Reds" coraz bliżej są także innego rekordu - 49 kolejnych meczów bez porażki Arsenalu z przełomu 2003 i 2004 roku. Na razie są niepokonani od 44 spotkań.
West Ham natomiast otwiera strefę spadkową. Od zajmującej bezpieczną 17. lokatę Aston Villi ma o punkt mniej. Londyńczycy na zwycięstwo czekają już od 1 stycznia.