W poniedziałek (6 lipca) kończy się 33. seria gier, tego dnia Levante zmierzy się z Realem Sociedad, natomiast rywalem walczącej o awans do Ligi Mistrzów, zajmującej czwarte miejsce Sevilli będzie Eibar. Z kolei już we wtorek rusza następna kolejka, m.in. wicemistrz kraju Atletico Madryt będzie rywalizowało na wyjeździe z Celtą Vigo.
Coraz bliżej do zakończenia sezonu. Real Madryt utrzymuje przewagę czterech punktów nad FC Barcelona; do zdobycia jest jeszcze po 12 “oczek”. Na papierze łatwe, ale w praktyce zapewne trudne zadanie czeka Katalończyków w środowym meczu z lokalnym przeciwnikiem, plasującym się na ostatniej pozycji Espanyolem. Jego strata do “bezpiecznych” Eibar, Celty Vigo i Alaves wynosi 11 pkt, co oznacza jedynie iluzoryczne, matematyczne szanse na utrzymanie.
Jednej ekipie (Espanyol) z Barcelony ciężko będzie o pozostanie w elicie, drugiej (FC) o utrzymanie prymatu. “Królewscy” z Madrytu mozolnie zdobywają punkty, wygrywają ostatnio po 1:0, a rzuty karne wykorzystuje Sergio Ramos. Od 14 czerwca, kiedy podopieczni Francuza Zinedine'a Zidane'a rozegrali pierwszy ligowy mecz po trzymiesięcznej przerwie, Real pokonał wszystkich rywali. Strzelił w tym czasie 13 bramek i stracił tylko dwie.
W piątek zagra z drużyną Alaves, która przechodzi wyraźny kryzys. Po piątej porażce z rzędu (i szóstej w siedmiu występach) – w sobotę z Realem Valladolid 0:1, pracę stracił trener Asier Garitano. Przewaga nad strefą spadkową stopniała do zaledwie sześciu punktów.
Hiszpańskie media podkreślają, że ma go zastąpić Juan Ramon Lopez Muniz, którego trzy ostatnie potyczki – oczywiście w roli szkoleniowca – w ekstraklasie przeciwko Realowi Madryt kończyły się remisami.
Kibice Alaves marzą o powtórce z 2000 roku, kiedy ich zespół triumfował na stadionie „Królewskich” 1:0, a gola zdobył Jorge Azkoitia w 89. minucie. Z kolei fani madryckich piłkarzy nie chcą słyszeć o takim scenariuszu na piątkowe spotkanie.
Dziennik AS nie ma wątpliwości, co do walki o tytuł: „W kieszeni” – nawiązując do ostatniego zwycięstwa Realu. W mediach nie brakuje też opinii ze strony Barcelony, nawiązujących do systemu VAR i niesprawiedliwości związanych z jego funkcjonowaniem. Prezes „Dumy Katalonii” Josep Maria Bartomeu uważa, że VAR nie jest równy dla wszystkich drużyn, co więcej, sprzyjał „jednemu zespołowi”.