Przed rozpoczęciem spotkania grupa fanów usiłowała dostać się na obiekt, która był już jednak zapełniony. Policja użyła gumowych nabojów i rozpyliła gaz, który przedostał się na teren stadionu. Fani uciekli przed nim na murawę, z kolei piłkarze zeszli do szatni. Mecz przerwano w dziewiątej minucie.
Odpowiedzialny za bezpieczeństwo w prowincji Buenos Aires Sergio Berni (La Plata położona jest ok. 60 km od stolicy) poinformował, że śmierć mężczyzny nastąpiła z powodu problemów z sercem.
Władze zarzuciły gospodarzom, że sprzedali więcej biletów niż jest miejsc na stadionie. Klub zaprzeczył tym oskarżeniom i zapewnił, że nie złamał żadnych norm.
Mój dwuletni syn nie mógł oddychać. Martwimy się o tych wszystkich ludzi na trybunach. Rozgrywaliśmy normalny mecz piłki nożnej, a przerodziło się to w poczucie, że nasi bliscy prawie umarli - mówił na antenie ESPN piłkarz Gimnasii Leonardo Morales.
Berni zapowiedział śledztwo w tej sprawie, domaga się go również sam klub.
Kilka dni wcześniej gaz łzawiący był jedną z przyczyn paniki na stadionie w Indonezji, gdzie zginęło 131 osób. To jedna z największych takich tragedii w historii sportu.