Nasi kibice znają Lozano z jednej strony, gdy stoi obok boiska i kieruje grą biało-czerwonych. Ale Argentyńczyk nie samą siatkówką żyje. Już wiemy, dlaczego aż cztery miesiące spędza w domu (wielu polskich działaczy ma mu to za złe). Gdzie odpocznie lepiej, jak nie w ciszy i spokoju argentyńskich pampasów, wśród najbliższych.

Reklama

Na swojej ogromnej posiadłości w Colon, liczącej aż 580 hektarów, może nie tylko zastanowić się, jak zareagować na ataki tych, którzy za niego próbują kierować kadrą, ale również popilnować swojego stada. A jest czego doglądać. Lozano hoduje pół tysiąca krów! "Chichi", czyli mały rozrabiaka, jak mówią na Lozano jego przyjaciele, jeszcze nie wydał oświadczenia w sprawie dalszej pracy z naszą reprezentacją, ale my już wiemy, że jej nie opuści - donosi "Fakt".

Wraca do Polski po Wielkanocy i bierze się do pracy z wicemistrzami świata! Na razie jednak odpoczywa u boku żony Laury i syna Mattiasa w Colon. Tam czas zatrzymał się dawno temu. Lozano nie ma telewizora, internetu, jeździ konno albo chevroletem z 1930 roku. I zajada się stekami z własnej hodowli. Bo przecież argentyńska cielęcina jest najlepsza na świecie...

Po megawakacjach Lozano wróci do pracy w Polsce naładowany taką energią, że na kolejne sukcesy nie będziemy musieli długo czekać.