To była pierwsza porażka rosyjskiej drużyny w obecnych rozgrywkach. Zenit, który broni trofeum Ligi Mistrzów i jest faworytem obecnych rozgrywek, do meczu z PGE Skrą stracił w nich zaledwie dwa sety.
Początek meczu w Kazaniu dla gości nie układał się jednak dobrze. Podopiecznym trenera Miguela Falaski dystans punktowy udało się utrzymać tylko do pierwszej przerwy technicznej. Później głównie za sprawą ataków uznawanego za najlepszego obecnie siatkarza na świecie mającego polskie obywatelstwo Kubańczyka Wilfredo Leona oraz Matthewa Andersona, czy Maksima Michajłowa, gospodarze zdobywali coraz większą przewagę.
Bełchatowianom trudno było przeciwstawić się gwiazdom światowej siatkówki. Próbowali ryzykować mocną zagrywką, lecz większość ich serwisów trafiała w siatkę. Kiedy kolejny raz pomylił się Facundo Conte, Zenit prowadził 24:18. Jak się jednak okazało, to nie był koniec emocji, bo przy zagrywce rezerwowego Karola Kłosa goście obronili pięć piłek setowych. Ostatnie słowo należało jednak do Aleksandra Butko, który zdobył brakujący punkt "oszukując" na siatce Nicolasa Marechala.
Dobra końcówka seta pozwoliła uwierzyć bełchatowianom w skuteczną walkę z faworytem. Początek drugiej odsłony był wyrównany, a od stanu 10:10 lepiej prezentowali się przyjezdni. Drużyna PGE Skry dobrze dyrygowana przez rozgrywającego Nicolasa Uriarte pierwsze prowadzenie w meczu objęła po ataku Andrzeja Wrony, a po "krótkiej" w wykonaniu Srecko Lisinaca wygrywała 16:13.
Przerwa techniczna pomogła gospodarzom. Na parkiet wrócili zmobilizowani i szybko odwrócili losy seta. Przy zagrywce Andersona zdobyli dziewięć punktów z rzędu, dzięki czemu prowadzili 22:16 i do końca kontrolowali tę partię.
W trzecim secie PGE Skra ponownie podjęła walkę. Wyróżniali się Kłos i Lisinac. Po dwóch z rzędu atakach Serba ze środka bełchatowianie prowadzili 18:17. W końcówce seta w aut zaatakował Michajłow, a mecz zdobywając 25. punkt przedłużył Mariusz Wlazły.
Dobra gra PGE Skry zaskoczyła siatkarzy Zenita i wybiła ich z rytmu. W czwartej odsłonie na przyjęciu zagrywki i w ataku mylił się nawet Leon. Po przejęciu inicjatywy goście wygrywali 12:7, a później na parkiecie trwała zacięta walka. Set rozstrzygnął się na przewagi – najpierw meczbola nie wykorzystali podopieczni trenera Władimira Alekno, a później Wlazły i Conte doprowadzili do tie-breaka.
Decydującą rozgrywka zaczęła się od prowadzenia 4:1 gospodarzy. Do wyrównania doprowadził Conte, a po bloku Wlazłego bełchatowianie prowadzili 9:8. Końcówka była bardzo emocjonująca. Więcej zimnej krwi zachowali w niej siatkarze z Bełchatowa. Wykorzystali trzecią piłkę meczową zatrzymując blokiem Leona, dzięki czemu do Polski wrócą z dobrą zaliczką.
Rewanż w hali Atlas Arena w Łodzi odbędzie się 24 marca. Turniej finałowy Ligi Mistrzów z udziałem czterech najlepszych zespołów zaplanowano na 16 i 17 kwietnia. Gospodarzem imprezy w Krakowie jest Asseco Resovia Rzeszów.
Zenit Kazań - PGE Skra Bełchatów 2:3 (25:23, 25:21, 23:25, 25:27, 16:18)
Zenit Kazań: Aleksander Butko, Aleksander Gucaliuk, Maksim Michajłow, Wilfredo Leon, Matthew Anderson, Iwan Demjakow - Teodor Salparow (libero) - Aleksiej Werbow, Igor Kobzar, Andriej Aszczew, Wiktor Polietajew.
PGE Skra Bełchatów: Nicolas Uriarte, Facundo Conte, Andrzej Wrona, Mariusz Wlazły, Nicolas Marechal, Srecko Lisinac - Kacper Piechocki (libero) - Karol Kłos, Israel Rodriguez, Marcin Janusz, Marcel Gromadowski, Robert Milczarek, Mihajlo Stankovic.