W pierwszym secie biało-czerwoni prowadzili 9:4 i 20:17, ale mimo to przegrali tę odsłonę, a cały mecz 1:3.

"Gdy pozwoliliśmy rywalom na ich grę, to zaczęło się inne spotkanie. Oni zaczęli walczyć, a jak się przegrywasz 0:1 w setach, to wiesz, że czeka cię walka. To nie tak, że się poddaliśmy. Przecież nie przegraliśmy żadnej odsłony do 17" - argumentował Heynen.

Reklama

Jak dodał, według statystyk mistrzowie świata dobrze serwowali, zwłaszcza w trzeciej odsłonie. "Ale dobrze dysponowani przeciwnicy i tak nie mieli problemu z naszą zagrywką. Świetnie atakowali na wysokiej piłce. Nam brakowało czasem koncentracji. Jak szwankuje ci atak, to musisz nadrabiać do systemem blok-obrona" - analizował Belg.

Niektórzy twierdzili, że trener Polaków wcześniej powinien wpuścić na boisko w miejsce Fabiana Drzyzgi Marcina Komendę, który debiutuje w imprezie rangi mistrzowskiej.

"Nie jestem pewien, czy to by poskutkowało. Ważne było jednak doświadczenie w takim momencie. Poza tym mieliśmy też kłopoty ze środkiem. W tym elemencie nie było u nas idealnie" - podkreślił.

Zapewnił, że czwartkowa porażka nie jest wynikiem złego przygotowania drużyny do turnieju.

"Po prostu rywale byli wystarczająco dobrzy, żeby nas pokonać. Musimy przeanalizować to, by stać się lepszym. Mieliśmy wygrać ten półfinał i przywieźć złoto. Za dwa dni mamy grać o brąz, ale on teraz nie ucieszy" - zaznaczył.

Reklama

Heynen przekonywał, że porażka w półfinale ME nie jest jeszcze dramatem.

"Każdy musi kiedyś przegrać, taki jest sport. Jeśli w igrzyskach zdobędziemy medal, to powiem, że ta porażka była nam potrzebna. Jeśli przegramy, to stwierdzę: +a niech to, drugi raz przegraliśmy w ważnej imprezie+. Jak na razie nie straciliśmy niczego na drodze przygotowań do igrzysk. I nie przekreśla to naszych szans na złoto w Tokio" - zaznaczył.